(Robertino Loretti - kołysanka Buona notte Brahmsa)
odkąd zachorowałam, uwielbiam spać.
czerpię ze spania zwierzęcą przyjemność.
odkąd zachorowałam, uwielbiam spać.
czerpię ze spania zwierzęcą przyjemność.
***
w weekendy biegamy po kominach.
w tygodniu nie ma na to czasu: bo szkoła, odrabianie lekcji, praca, szpital, poczta, zakupy.
kiedyś - co oczywiste - spotykałam się tylko z moimi bliskimi.
odkąd jestem sparowana grono powiększyło się o znajomych Niemęża.
do tego doszła całkiem nowa kategoria znajomości - mamy: mama Kacpra - Ania, mama Dominika - Ilonka, mama Zu - Kasia.
i jak tu podzielić czas, żeby wszystkich odwiedzić?
tymczasem Syn dysponuje: chcę się pobawić z Zu!, zawieź mnie do Dominika!, zadzwoń do mamy Kacpra, chciałbym go zaprosić!
i tak miotamy się, próbując pogodzić rozrywki dorosłych z potrzebami towarzyskimi Syna.
bezapelacyjnie wygrywają znajomi, którzy mają potomstwo (optymalnie, jeśli między 5 a 15 rokiem życia).
znajomi bez dzieci są o tyle fajni, o ile mają telewizor z odpowiednią ilością programów dla nieletnich, lub jeśli udostępniają komputer z grami.
najfajniejsi są ci, którzy łączą te cechy.
dziś byliśmy u Tosia.
sytuacja wymknęła mi się spod kontroli.
i nie, nie Syn dał czadu - On bawił się m.in. w osła tasmańskiego (biegacie po domu i krzyczycie do zdarcia gardła iii-oooo, iii-oooo).
otóż po obiedzie zasnęłam. po godzinie otworzyłam oko na chwilę, znowu zjadłam, znowu zasnęłam.
w sumie jadłam godzinę i spałam trzy godziny.
taki ze mnie dziwny gość: żre i śpi.
nie lubię, że tak się dzieje.
rozumiem, ale nie lubię.
drażni mnie to.
w weekendy biegamy po kominach.
w tygodniu nie ma na to czasu: bo szkoła, odrabianie lekcji, praca, szpital, poczta, zakupy.
kiedyś - co oczywiste - spotykałam się tylko z moimi bliskimi.
odkąd jestem sparowana grono powiększyło się o znajomych Niemęża.
do tego doszła całkiem nowa kategoria znajomości - mamy: mama Kacpra - Ania, mama Dominika - Ilonka, mama Zu - Kasia.
i jak tu podzielić czas, żeby wszystkich odwiedzić?
tymczasem Syn dysponuje: chcę się pobawić z Zu!, zawieź mnie do Dominika!, zadzwoń do mamy Kacpra, chciałbym go zaprosić!
i tak miotamy się, próbując pogodzić rozrywki dorosłych z potrzebami towarzyskimi Syna.
bezapelacyjnie wygrywają znajomi, którzy mają potomstwo (optymalnie, jeśli między 5 a 15 rokiem życia).
znajomi bez dzieci są o tyle fajni, o ile mają telewizor z odpowiednią ilością programów dla nieletnich, lub jeśli udostępniają komputer z grami.
najfajniejsi są ci, którzy łączą te cechy.
dziś byliśmy u Tosia.
sytuacja wymknęła mi się spod kontroli.
i nie, nie Syn dał czadu - On bawił się m.in. w osła tasmańskiego (biegacie po domu i krzyczycie do zdarcia gardła iii-oooo, iii-oooo).
otóż po obiedzie zasnęłam. po godzinie otworzyłam oko na chwilę, znowu zjadłam, znowu zasnęłam.
w sumie jadłam godzinę i spałam trzy godziny.
taki ze mnie dziwny gość: żre i śpi.
nie lubię, że tak się dzieje.
rozumiem, ale nie lubię.
drażni mnie to.
Chciałabyś oddzielić chorobę od życia wśród ludzi, ale tak się nie da. Nie zostawisz rakeli w domu.
OdpowiedzUsuńŚpisz, więc odpoczywasz; pozatym fajnie jest mieć takich znajomych, u których można pieprznąc isę do łóżka.
OdpowiedzUsuńHm... Ja jako osoba zdrowa u Przyjaciela regularnie zasypiałam (a oprócz tego jadłam, jadłam, jadłam)... Myślę, że jest to wśród przyjaciół zachowanie wybaczalne nie tylko ze względu na chorobę, ale tak po prostu - Przyjaciel traktował to (zresztą trafnie) tak, że po prostu się u niego czuję dobrze.
OdpowiedzUsuńhmmm, troche jak noworodek :)
OdpowiedzUsuńa darlas sie kiedy zglodnialas? :D
:D :D
OdpowiedzUsuńmożna to potraktować jako komplement - śpisz, bo czujesz się tam bezpiecznie :)
OdpowiedzUsuńofftop - czytałaś nt terapii amigdaliną (letril, wit. b 17)? zupełnie przypadkowo na informacje o niej trafiłam, szukałam w sieci gorzkich migdałów do nalewki :D
dobrego, uzdrawiającego snu życzę :)
widać to znajomi, u których czujesz się komfortowo. Jeden z moich wykładowców mawiał, że jego nie obraża, jeśli student zasypia podczas wykładu. Wręcz przeciwnie - znaczy, że czuje się bezpiecznie :)
OdpowiedzUsuńIgy
hihi, zaliczyłam podobną refleksję, gdy - już jako laska w latach - wybrałam się z obecnym M. na kurs żeglarski. na łajbie przez dwa tygodnie obcowaliśmy z młodzieżą studencką - zajebiaszczą.
OdpowiedzUsuńM. choć starszy ode mnie, "zdanżał". Ja o 22:00 zaliczałam komara i mogło być w kabinie ze sto osób z gitarą, fajami itepe. nie było mocnych... głupio mi było, przyznam, ale jedyne co mogłam zrobić, to się poddać :]
także... nie daj się zwieść, podpis "Olaszek" to ściema. tak na prawdę zadajesz się wirtualne z "Rupieciarą" ;)
ściskam!
Sen = rozrywka zdrowa i tania ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze , że jak sytuacja wymyka ci się spod kontroli to tylko śpisz :), znam takie , które tańczą na stole i się rozbierają:).....wyobrażasz sobie? U przyjaciół w odwiedzinach ....a ty sruuu ...i na stół hahahha. Pozdrawiam. Ewa
OdpowiedzUsuńChustko! Twoja choroba jest rzeczywista i poznana pierwszy raz na Twoim blogu, ale dla mnie jakby nie do zrozumienia. Nie potrafię jej przyjąć, i połączyć z Tobą. Jest to niepojęte. Dziś modliłam się za Ciebie, za to żeby zostało uleczone to co chore a jeśli nie uleczone to chociażby żeby się nie rozwijało dalej. I wierze, że jeśli jest jakiś Bóg - to tego wysłucha. Pozdrawiam Cię moja towarzyszko każdego dnia. Pięknie piszesz! Pięknie żyjesz:*
OdpowiedzUsuń...w ogóle to dziś pofarbowałam włosy kolorem ściągniętym od ciebie:P Majirel jest boski! na mojej głowie rządzi na nowo miedź:D!
OdpowiedzUsuńWeekendowe kominy są cudowne... Osiem lat temu nasz syn był pierwszym dzieckiem w towarzystwie. Po jego narodzinach poczuliśmy się nieco odizolowani towarzysko, nikt nie nadawał na naszych falach... Nie lubiłam odwiedzać bezdzietnych przyjaciół w ich wychuchanych domach pełnych łatwo dostępnych bibelotów z rozszalałym dwu-trzylatkiem :-)
OdpowiedzUsuńKiedy miała się pojawić córka prawie zaplanowaliśmy to z resztą przyjaciół i tym sposobem mamy czwórkę dzieci w tym samym wieku. Jest bosko:-) Mamy podobne radości i problemy, razem imprezujemy i spędzamy urlopy...Nic nikogo nie irytuje... No i zdarza się również,że czasem ktoś zaśnie niespodziewanie w trakcie...ale to już zupełnie inna całkiem niegrzeczna historia ;-) Potem mówią,że gwoździobijca.
Pozdrawiam z zaskakującego dzisiaj sympatyczną aurą Trójmiasta. Alvea