poniedziałek, 3 października 2011

[532].

(Charles Aznavour - Je t'attends)

***

byłam dziś na USG u profesora.
profesor i ja jesteśmy z tej samej ekipy (tak to określił).
leżę.
profesor rozjeżdża mnie głowicą USG, jednocześnie zachwyca się nereczką/pęcherzykiem/przerzutem/plamką/ordynuje wciąganie - wypuszczanie powietrza.
i mówi do mnie tak: pani jest taka jak ja, ja to widzę.
wie pani, kiedy dowiedziałem się, że jestem chory na raka, wracałem do domu tramwajem, patrzyłem na drzewa i myślałem: ja umieram.
i wie pani, wtedy uznałem: nie, przecież tak nie może być.
tak nie może być.
muszę żyć normalnie
.
- profesorze, jechaliśmy tym samym tramwajem, patrzyliśmy na te same drzewa.
tak.
ten moment, gdy uświadamia się sobie swoją śmiertelność, jest bezcenny.

więc to tak, właśnie.
a życie idzie do przodu.
działam.
dziergam faktury, pranie, paprykę w zalewie, ciasto, list, skargę, zażalenie.
nadaję paczkę.
naprawiam samochód.
zlecam, podzlecam, zatwierdzam, kupuję, sprzedaję.
sprawdzam szlaczki w zeszycie od kaligrafii.
wysypuję śmieci z piórnika.
zmieniam żwirek.
podlewam kwiaty.

i czekam.
czekam.
bo przecież, jak powiedział Lec - wszystko mija, nawet najdłuższa żmija.

27 komentarzy:

  1. Miałam 19 lat kiedy wymacałam wypadnięty guzek krwawniczy i myślałam,że to rak.Tak więc ze świadomością swojej śmiertelności obcuję tyle,ile Ty masz lat,Joanno /prawie :)/ i potem przeważnie wszystko miałam tam,gdzie ten guzek :(A teraz po prostu się nie badam.

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba dobrze miec takiego lekarza?
    moze wiecej rozumie?

    OdpowiedzUsuń
  3. beczę. jesteś dzielna. ja nie. calusy. anonimowo...

    OdpowiedzUsuń
  4. A przed choroba, nie zdawaliscie sobie sprawy ze swojej smiertelnosci? Ja za czesto mysle o smierci, spiesze sie hak glupia, jakbym miala umrzec za chwile, i tak, odkad pamietam :-/

    Zdrowiej Chustko, wspaniala jestes, uwielbiam cie czytac, sluchac, w czasie audycji czulam sie jak dziecko, nie mialam szczescia miec tak wspanialej matki.

    Milusio :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Anioł nie człowiek i Ty i twój lekarz. Trzymam za ciebie kciuki kochana, za Twoją siłę, żeby nigdy nie ustała. Syncia ucałuj! Koniecznie!!!
    Anna http://milosc-rak-codziennosc.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. oby zdrowie dopisało ładny blog podoba mi się

    Witam we wtorek,
    niech Ci dopisuje dobry humorek,
    a wszystkie smuteczki schowaj w worek
    tak by zastał Cię miły wieczorek
    a w nocy by nie straszył
    Cię potworek

    Życzę pięknego dnia słoneczka na niebie
    radości w serduszku wspaniałego
    humorku na cały dzień cieplutko pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite to Wasze spotkanie - Twoje i profesora.
    Ta rozmowa.
    I ta kompatybilność.

    Dziękuję za każde słowo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Asiu, w całym tym cholerstwie, które Cię dotknęło, masz szczęście spotkania tak wspaniałych LUDZI. Którzy mają czas rozmawiać, pochylić się, wspól-poczuć z innym człowiekiem jego los. Przyciagasz w wiekszości dobre osoby. To rzadkość w dzisiejszym zabieganym, zawistnym, prawiącym sobie złosliwości i plotkującym polskim grajdołku. Pozdrawiam, uściski. Aga2

    OdpowiedzUsuń
  9. dobrze, że trafiłaś na takiego lekarza; działaj, zyj. musisz przecież pokonać to paskudztwo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziergaj, to Twoje życie a z ekipą to tak jest, że czasem się zmieniają priorytety, paczki i ekipy też :) Trzymaj się Dziewczyno:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyszła jesień. Pochmurniałaś. Wczoraj oglądałam film "Kiedy zatrzymała się ziemia"- katastroficzny, słaby, ale z boskim Keanu Reeves'em. Grał tam "obcego", który zainicjował zagładę ziemi. Powiedział tam jedno mądre zdanie: ludzie nie wiedzą, że nic nie umiera, tylko się przeobraża. Jest zatem dla nas ludków jeszcze nadzieja ;-)
    pozdrawiam Baśka

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja tak sobie myślę od jakiegoś czasu że ważny jest każdy dzień w którym możemy działać, dawać siebie innym.Życie to proces który zmierza w jednym kierunku zawsze i nieuchronnie. Ważna jest każda chwila, każdy dzień, każda noc bo nikt z nas nie wie kiedy dobrnie do końca, nawet ten najzdrowszy. Ważna jest radość promieni słońca każdego dnia i najmniejszy uśmiech najbliższych!

    OdpowiedzUsuń
  13. .... czytam...
    .... myślę....
    .... jestem....

    OdpowiedzUsuń
  14. Joasiu, a na co czekasz? Ja czekam zawsze na następny dzień, na uśmiech najbliższych, na spacer z psem, na wygląd jesiennych drzew, na wycieczkę w weekend, na ciekawą podróż w następne lato, na wizytę na grobie u mojej Babci, czekam zawsze na coś dobrego i miłego a życie toczy się pomimo.

    OdpowiedzUsuń
  15. No właśnie, bo mimo oczywistej oczywistości, większości ludzi się wydaje, że są nieśmiertelni. A śmierć jest czymś totalnie abstrakcyjnym i odległym, że aż nierzeczywistym.
    Najbardziej z Twojej listy 'tak się leczę' przemawia do mnie punkt: nie wierzę w statystyki, każdy człowiek jest inny.
    I tego się trzymajmy!
    A ten Dohtorek to fajny gość.

    OdpowiedzUsuń
  16. a ja myślałam, że "tylko" chorujesz;)
    "podlewam kwiatki"- dziękuję ci dobra kobieto za przypomnienie- moje mają ze mną ciężko;)

    Fajny ten doktorek

    OdpowiedzUsuń
  17. niesmiertelni jesteśmy do trzydziestki lub trochę po, nawet jeśli świat się wokół wali. nie do przeskoczenia. przywilej młodości, chyba obmyślony przez naturę. bo to młodzi maja zmieniac świat, nie mogą mysleć o smierci, bac się, mieć problemów egzystencjalnych. to przeszkadza w pozytywnym myśleniu, a ono jest niezbędne do zdobywania świata i zmienianiu go.
    natomiast po trzydziestce to samo się zmienia.
    oczywiście są wyjątki od reguły, prawda, ale generalnie tak się przedstawia sprawa świadomości, że jednak może mnie nie być.

    OdpowiedzUsuń
  18. kocham cię sister :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Świadomość śmiertelności niekoniecznie wiąże się z brakiem pozytywnego myślenia. Uważam, że pamiętanie o tym, że nasz czas naprawdę jest ograniczony- niekoniecznie mówię o ograniczeniu z powodu choroby, po prostu pewnego dnia odejdziemy z tego świata i już- wiąże się z niesamowicie intensywnym i bardzo świadomym przeżywaniem świata. Najmądrzejsze zdanie, jakie usłyszałam w życiu, brzmiało: "jest tylko jeden moment w całym Twoim życiu, kiedy możesz być naprawdę szczęśliwa: TERAZ". To moje motto. Tego się trzymam. I staram się być szczęśliwa, bo- mimo młodego wieku- wiem, że świat już tak jest urządzony, że nie ma czasu do stracenia.
    Ściskam Cię, Joanno!
    Karolina M

    OdpowiedzUsuń
  20. To prawda moment, w którym uświadamiamy sobie, że jesteśmy śmiertelny bezcenny. Wtedy najczęściej zaczynamy doceniać urodę życia.
    I jak napisał jakiś Anonim: "Nie wie się nic o życiu, póki się nie zaakceptuje śmierci"

    Pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  21. moja uwage przykul Profesor.
    niesamowity czlowiek. madry. bardzo madry. i silny.

    choruje na cos z czym walczy. dotyka tego na co dzien. walczy o zycie innych. i swoje. na co dzien widzi porazki. i sukcesy. trzeba byc niesamowitym czlowiekiem, aby miec na to sile.

    szczescie trafic na tak madrego Czlowieka.

    OdpowiedzUsuń
  22. Cierpienie wyostrza nam zmysły.
    Chustko, magiczne to wszystko co piszesz. Będzie dobrze, będzie lepiej.Ściskam mocno. Z jesienno-letniej-jeszcze Italii. Będę zaglądać. Trzymać kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  23. Chustko, myślę, że Ty i tak jesteś przynajmniej tak samo silna jak ten gość... ale nie zaszkodzi się podbudować więc obejrzyj to (i wszyscy tu zaglądający też!!!) http://www.youtube.com/watch?v=H8ZuKF3dxCY&feature=related Kciukasy!

    OdpowiedzUsuń
  24. Mocne spotkanie z profesorem.Taki profesor-bezcenne.

    A jaki masz przepis na zalewę do papryki, bo moja coś za kwaśna;)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeden z najfajniejszych postów jakie u Ciebie czytalam. Pozdro.
    Czy to normalne , ze gugel chce moj nr tel.? Nie dalam wiec pisze anonimowo, Kasia

    OdpowiedzUsuń
  26. 7 lat temu zdiagnozowali mojej cioci lat 50, raka IV stopnia szyjki macicy. Z przerzutami, naciekami na kosci. Dowiedziała się o tym jak wylądowała z silnym krwotokiem w szpitalu.
    Dostała 3 miesiące życia. Nie chcieli nic juz robic, bo wg nich nie miało sensu.
    Posmarowanie kasą poskutkowało tym, że przeszła radioterapie.
    Przez kilka miesiecy od zakonczenia, wylatywały z niej popalone tkanki.
    Uszkodone nerki przez radioterapie, byly do niczego.
    Kolejne posmarowanie kasą i były dializy. Choć z ryzykiem powstania kolejnych przerzutów.
    Ciocia żyje do dzisiaj. Ma cewnik, sama przeprowadza dializy (otrzewnowe?)
    Ma gorsze dni,słabsze, czasami musi więcej odpocząć - nie ma co się dziwić, bo to choroba przewlekla.
    Ale mimo to pracuje po 12 godzin dziennie!


    Piszę to z jednego powodu. Otóż nigdy po niej nie było widać choroby. Nastawienie jej było takie, że płynęła z nurtem. Nie myślała o tym.

    Chustko, po Tobie też nie widać. To jest dobry omen.
    Chustko. Wiem, że będzie dobrze.


    ien

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga