(Ryuichi Sakamoto - Solitude)
***
drugi wlew - tuż, tuż - 1 września, więc zanimco pojechałam na byznesmytyng do fabryki Głównego Klienta.
fabryka daleko, wlew niedaleko, sprawdziłam mapę i żeby nie marnować czasu, przy okazji odwiedziłam Punkt Poboru Mocy nr 1 (każdy z nas ma takie PPMsy - ja mam jeden na Mazurach, drugi - właśnie u Pana Jędrusia).
jadąc na byznesmytyng tłumaczę zwierzyńcowi, że mają się ZACHOWYWAĆ.
bo mama pracuje dla Klienta. bo to ważny Klient, a od tego spotkania wiele zależy. więc żadnego szczania po kątach, żadnych min, fochów, żadnego domagania się uwagi. witamy się grzecznie, mówimy jak mamy na imię, siadamy w kąciku i siedzimy jak trusie, zrozumiano? bo jak nie, to po spotkaniu nie będzie przystanku w McDonaldzie, o klockach LEGO Harry Potter nie wspominając.
zwierzyniec pokornie kiwa łbami ze zrozumieniem.
utrwalamy jeszcze raz scenariusz: witamy się kulturalnie i zajmujemy się sobą, bo mamusia przyjechała na spotkanie, żeby zarobić pieniążki na michę i żwirek.
zajeżdżamy.
Klient wita nas przy samochodzie, nie sposób więc dyskretnie przemilczeć obecności Córki, tym bardziej, że Klient zachwyca się wyglądem kocicy i żałuje jej, że jest uwięziona w klatce.
idziemy w czwórkę do przyfabrycznych biur: Klient, ja, Syn i Vileda.
po drodze Syn przedstawia się Klientowi. wyciąga dłoń, mówi dzień dobry, kłania się, przedstawia imieniem (ha! widać od razu, że wnuk dyplomaty!), jestem zadowolona z siebie, idzie wszystko gładko.
następnie Syn dodaje: - proszę Pana, a wie Pan, że jeśli jest Pan bogaczem, to moja Mama wykiwa Pana fabrykę na kasę? - Klient blednie i zaczyna drgać mu żyłka na skroni.
następnie Córka - oswobodzona z transportera - wskakuje na dębowy, gdański stół, przy którym pracuje Żona Klienta. Żona krzyczy w przerażeniu - kot! kot chodzi mi po klawiaturze!, a tymczasem Syn zakłada na głowę plastikowe wiadro, zaczyna przeraźliwie miauczeć, jednocześnie waląc się po wiadrze packą na muchy.
tymczasem ja zapadam się pod ziemię, nie pozostawiając po sobie nawet niedużej, mokrej plamy.
***
drugi wlew - tuż, tuż - 1 września, więc zanimco pojechałam na byznesmytyng do fabryki Głównego Klienta.
fabryka daleko, wlew niedaleko, sprawdziłam mapę i żeby nie marnować czasu, przy okazji odwiedziłam Punkt Poboru Mocy nr 1 (każdy z nas ma takie PPMsy - ja mam jeden na Mazurach, drugi - właśnie u Pana Jędrusia).
Vileda wyleguje się na łóżku Pana Jędrusia. |
jadąc na byznesmytyng tłumaczę zwierzyńcowi, że mają się ZACHOWYWAĆ.
bo mama pracuje dla Klienta. bo to ważny Klient, a od tego spotkania wiele zależy. więc żadnego szczania po kątach, żadnych min, fochów, żadnego domagania się uwagi. witamy się grzecznie, mówimy jak mamy na imię, siadamy w kąciku i siedzimy jak trusie, zrozumiano? bo jak nie, to po spotkaniu nie będzie przystanku w McDonaldzie, o klockach LEGO Harry Potter nie wspominając.
zwierzyniec pokornie kiwa łbami ze zrozumieniem.
utrwalamy jeszcze raz scenariusz: witamy się kulturalnie i zajmujemy się sobą, bo mamusia przyjechała na spotkanie, żeby zarobić pieniążki na michę i żwirek.
zajeżdżamy.
Klient wita nas przy samochodzie, nie sposób więc dyskretnie przemilczeć obecności Córki, tym bardziej, że Klient zachwyca się wyglądem kocicy i żałuje jej, że jest uwięziona w klatce.
idziemy w czwórkę do przyfabrycznych biur: Klient, ja, Syn i Vileda.
po drodze Syn przedstawia się Klientowi. wyciąga dłoń, mówi dzień dobry, kłania się, przedstawia imieniem (ha! widać od razu, że wnuk dyplomaty!), jestem zadowolona z siebie, idzie wszystko gładko.
następnie Syn dodaje: - proszę Pana, a wie Pan, że jeśli jest Pan bogaczem, to moja Mama wykiwa Pana fabrykę na kasę? - Klient blednie i zaczyna drgać mu żyłka na skroni.
następnie Córka - oswobodzona z transportera - wskakuje na dębowy, gdański stół, przy którym pracuje Żona Klienta. Żona krzyczy w przerażeniu - kot! kot chodzi mi po klawiaturze!, a tymczasem Syn zakłada na głowę plastikowe wiadro, zaczyna przeraźliwie miauczeć, jednocześnie waląc się po wiadrze packą na muchy.
tymczasem ja zapadam się pod ziemię, nie pozostawiając po sobie nawet niedużej, mokrej plamy.
co ja poradzę na to, że tak bardzo mnie to śmieszy :) /woda
OdpowiedzUsuńto przedstawienie było w reżyserii Kantora, czy innego oszołoma?
OdpowiedzUsuńcudne
znaczy saszetki z mru żarciem ani LEGO nie było w nagrodę? Za tę rolę wszak OSKAR się należy ;)
OdpowiedzUsuńahhahahahahahahah Wiolka
OdpowiedzUsuńjezusiemaryjo! no ale napisz jakiś cedeen, bo umarłam ze śmiechu i muszę się jakoś docucić.
OdpowiedzUsuńoj. jeśli pewnych rzeczy się nie zapomina, to chyba jest taka rzecz właśnie ;)
OdpowiedzUsuńniezły materiał na scenariusz.
no, ale tym razem to fikcja, mam nadzieję....:)))
OdpowiedzUsuńyyy... też marzę od wczoraj, że to była fikcja.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :D Pozdrawiam Syna, a Tobie rzucam łopatę, żebyś spod ziemi swobodnie wylazła :)))
OdpowiedzUsuńJa mialam parę lat temu dość śmieszna sytuację, kiedy przyszedł do nas z wizytą ksiądz.Moje dziecko zaczynało dopiero mówić i od rzau dało piękny popis...a mianowicie. Ksiądz zasiadł w fotelu, chciał z nami porozmawiać, a moje dziecko, które miał przykaz nieodzywania się, zaczelo swoją gadkę. ,,ceść, jesteś św.mikołajem, psyniosleś prezenty?" Ksiadz wyjął obrazek.Dziecko zadowolone.Maluch wsiadł na swój samochodzik i jeżdżac krzyczał na cały głos ,,kurwa, kurwa, kurwa....".Myslalam, ze spale sie ze wstydu. Nie dosc , ze ja i mój wtedy jeszcze Niemaż przedstawilismy się innymi nazwiskami + nasze dzieci( kazde z innych związków) też różne nazwiska, to jeszcze przekleśtwo wypowiedziane z niezwykłym urokiem. Od tamtej chwili pare lat nie przyjmowalismy ksiedza w domu.
OdpowiedzUsuńja mam ostatnio serię niezłych wystąpień Syna :>
OdpowiedzUsuńnp. zapytał się Mamy Jędrusia, dlaczego jest taka gruba, czy jest w ciąży :]
jak rozumiem punktem odniesienia jestem ja - ważąca 46 kg :]
a Mama Jędrusia jest po trójce dzieci, waży maks. z 60 kg przy wzroście 165 :]
Tak, porównuje do Ciebie.
OdpowiedzUsuńA czy mama Pana Jędrusia obraziła się?
Chustka, nie wierze, no po prostu nie wierzę że to się wydarzyło. Ależ w tym Jaśku bestia drzemie :)) Co było potem??
OdpowiedzUsuńMama Jędrusia nie obraziła się, a potem... potem zapytałam się Syna, czy wie co znaczy wyrażenie "wykiwać na kasę" - odparł, że nie wie, więc wyjaśniłam.
OdpowiedzUsuńCórkę ze stołu Żony zgarnął Klient, Synowi zakazałam walenia się packą w wiadrogłowie, spiorunowałam Go wzrokiem i wyszeptałam przez zaciśnięte zęby McDonald.
potem już było spokojnie.
Jak Baaaardzo Waaażny klient ma poczucie humoru to wygrałaś :-)
OdpowiedzUsuńCudna scena - normalnie mam ją przed oczami :). Choć zakładam że wczoraj nie rechotałaś jak my tu wszyscy dziś czytający :). Moja sytuacja sprzed lat: córcia, wówczas około 4-letnia, na spacerze ze mną natyka się na panią o ciut innym wyglądzie od wszystkich i pyta mnie dramatycznym szeptem (oczywiście doskonale słyszalnym dla obiektu zainteresowania) - mamo, dlaczego ten pan jest w spódnicy? na co ja: to nie pan - to pani, a wtedy moje pacholę z ogromnym szokiem w głosie: to dlaczego ta pani ma wąsy??? Spłonęłam i do dziś pamietam ten wstyd... :)
OdpowiedzUsuńŚmiech po pachy!!!!!
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńSyn rezolutny!
Chustko, to wszystko jest wesołe a dzieci jakie są każdy widzi. Gdyby Jaś siedział w kącie z raczkami w małdrzyk albo wymądrzałby się niemożebnie to z pewnością martwiłabyś się bardzo bardzo bardzo że coś z Jasiem jest nie tak. Gdy Jaś psoci i poznaje reakcje ludzi jest wielka szansa na to że wyrośnie z niego super mężczyzna a to już wcale nie tak daleko do tego:) No i dodam jeszcze że im człowiek mniejszy duchem tym bardziej się obraża zatem koleżanka jest spoko:)
OdpowiedzUsuńA ja się nie obśmiałam. Bez urazy Chustka - ale moim zdaniem troche Cię chyba ponosi wyobraźnia :)
OdpowiedzUsuńA i syn chyba tez nie az tak inteligentny...
Bez urazy.
Ewa
Ha i Jaś doskonale wie jak użyć słów choć nie do końca rozumie ich znaczenie zatem: chłopak jest inteligentny i radzi sobie w życiu:)
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu nie martwiłabym sie wcale o ludzkie emocje w zakresie psot Jasia i w ogóle Chustko, ludzkie oceny to problem innych, albo brak problemów co jest wiele sympatyczniejsze w zakresie oceniania ludzi:)
Mnie zatkało:)Pozdrawiam Graża
OdpowiedzUsuń:D Kocham Ciebie, Giancarla i Twojego bloga. Wyjeżdżam na trzy tygodnie, nie będę miała dostępu do netu - trudno będzie to wytrzymać. Ale cały czas będę ściskać kciuki i o Tobie myśleć serdecznie. Trzymaj się, nie dawaj się i realizuj PLAN!
OdpowiedzUsuńMusi być dobrze, MUSI - panistarsza
ostro fhui !
OdpowiedzUsuńzazdraszczam że kocica taka śmiała, elokwencji syna także
McDonald zawsze działa :)
OdpowiedzUsuńMoże już wiesz a może jeszcze nie... Paula Pruska odeszła :( [*]
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiesz kochana Chusteczko ale niestety Paula Pruska przegrała swoją walkę.
OdpowiedzUsuńFak!!
no bajka po prostu :D ja w takiej sytuacji palnęłabym pewnie jeszcze do całości jakąś głupotę która by pogrążyła moj wizerunek do cna!!!
OdpowiedzUsuń:D uwielbiam zabierac dzieci do pracy....
Pozdrawiam cieplutko Agnieszka ;)
też uważam, że zabranie Syna i Córki do pracy było wyjątkowo trafionym pomysłem :|
OdpowiedzUsuńChustko, walcz i nie poddawaj się!!! Paulinka odeszła:(
OdpowiedzUsuńPaula odeszla[*]
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo smutno, Paula odeszła, ale pozostawiła po sobie wiele dobrego i sadzę, że dzięki niej kilkanaście osób nabrało rozumu i zmieniło swoje zachowania. Ech, tak, marzycielka ze mnie, chciałabym by niektórzy ludzie byli mądrzejsi i lepsi oraz nie tacy bezmyślni i bezduszni. Pozdrawiam Cie Joasiu ciepło, serdecznie i nie poddawaj się nigdy, walcz bo masz szansę na życie, podobnie jak my wszyscy. To że wśród nas są zdrowi ludzie wcale nie znaczy że będą żyli krócej lub dłużej, dlatego zawsze warto walczyć i zawsze warto być dobrym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńChustka walcz k..a walcz! Nawet nie próbuj się poddawać! Nie wolno Ci słyszysz??? Odeszła Paula, nie moge w to uwierzyć... Ty MUSISZ wyzdrowieć - pal licho nas, czytających, zdrowiej dla siebie, dziecka, męża,dla świata. MUSISZ WYZDROWIEĆ. Co za popieprzony świat... :(
OdpowiedzUsuńCoś miałam napisać ale mnie wkurw złapał.
OdpowiedzUsuńMusicie tu przyłazić i wszyscy jej pisać, ze odeszła Paula? Czy to ma być celowe dołowanie?
Kibicowałam Pauli od początku. Zmroziło, mnie to, co przeczytałam w komentarzach u Chustki. Jednak gdzieś w duchu, tego się obawiałam po ostatnich postach Pauli..
OdpowiedzUsuńAle nie chcę pisać, Chustka walcz, bo Paula odeszła, więc Ty walcz koniecznie.
Ty walcz zawsze. Niezależnie od tego, co dzieje się dookoła.
A histeria pracowa? O rety... wyobraźnie mam szeroką, ale miauczącego sześciolatka z wiadrem na głowie i packą w garści nijak nie jestem sobie w stanie wyobrazić! W porównaniu do dwulatka, sześciolatek wydaje mi się już dorosłym dziecięciem, który takich numerów nie wywija ;) A tez jakoś nie mogę sobie przypomnieć, co robiłam, dwadzieścia lat temu. Tak więc, nie dośc, że rozbawiłaś mnie totalnie, to jeszcze wpędziłaś w stan mocnego nadwyrężenia wyobraźni :)
A za kilka lat, Ty będziesz się z tego śmiała, tak jak my teraz, a Giancarlo nie będzie w stanie pojąc jak takie numery mamie wywijał :)
Rozlozylas mnie tym dzisiejszym wpisem. Synek ma po prostu wyczucie chwili - zupelnie jak u mnie w domu :)) Wpisy innych o ksiedzu i pani z wasami - tez ubaw po pachy.
OdpowiedzUsuńNie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo. Mam nadzieje, ze nie stracilas klienta, a po czasie moglas sie choc troche z tego posmiac, bo ja omal sie nie posikalam w majty.
Patrycja
po co dołujecie Chustke ??!!!!! ona da radę!!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńp.s. wkurzają mnie niektórzy przepraszam :(
A mój syn swego czasu wszystkich informował , że mama jest tirówka:). co u niego znaczyło -żona kierowcy tira: )
OdpowiedzUsuńpodpisuje się tylko pod anonimowym z 19:48, dziwni jesteście
OdpowiedzUsuńa gdyby tak nie daj boze Joanna nie wiedziala, ze Paula odeszla to internetowe hieny nie omieszkaly jej o tym poinformowac- no bo w koncu powinna wiedziec, najlepiej w 5 min po odejsciu bo a nuz bedzie zyc w nieswiadomosci, czasem rzygac mi sie chce od tej wirtualnej paplaniny- ma racje zimno- blog nie jest dobrym miejscem na przezywanie pewnych emocji:(
OdpowiedzUsuńJoanno to nie jest mozliwe, ze ich zabralas do pracy i ze ciag dalszy byl taki jak opisalas :D
OdpowiedzUsuńPrzyznaj, ze troche podkoloryzowalas, zebysmy sie mogli zdrowo posmiac :).
Byliscie w McDonald`s? I co z LEGO oraz ze zwirkiem? :D
Asiu, to chyba Twoja pierwsza Córka :)? Ja bym za nic na świecie nie otwierała transportera, przyznam, że nawet taka myśl nie zakiełkowałaby w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy :)
też mnie wkurw bierze, kondolencje rodzinie kochanej Pauliny wpisywać należy na blogu pau, trzeba nie mieć za grosz empatii, by wpisywać je tu!!!
OdpowiedzUsuńChustko, historia mnie rozbawiła do łez, ale jeśli facet ma jaja to powinien wejść z Tobą w "byznesik" i dać się wykiwać hahahahhahaha
Błagam Cię, walcz, wyzdrowiej. Wyśmiej tego pieprzonego skorupiaka i się nie daj. Bądź silna i wyzdrowiej.
OdpowiedzUsuńJ.
Giancarlo wymiata... i śmiałam się z tego, śmiałam w głos, dopóki nie przeczytałam o Pauli...
OdpowiedzUsuńTak bardzo bym chciała, żeby się Tobie udało, żebyś wygrała tę nierówną walkę, tak bardzo Ci tego życzę, tak bardzo.
Trzymaj się jutro:*
wiesz, to genialny sposób na sprawdzenie czy klientowi zależy na współpracy z tobą. ja to stosuję na wszystkich nowo poznanych osobach, zwłaszcza potencjalnych kochankach :D dorzucam oczywiści coś od siebie...np. że jestem alkoholiczką :D
OdpowiedzUsuńdasz radę jutro :* a potem w samochód i do mnie :)
Ja również mam taki PPM na Mazurach. Miałam kiedyś jeszcze jeden, ale zabrała go ludzka chciwość, a ja nie ma siły na zabieganie o swoje. W taki oto sposób ktoś wyrwał mi kawałek duszy. Dzisiaj mogę tylko wspominać, a moja moc słabnie.
OdpowiedzUsuńMasz cudownego syna :) mam nadzieje, ze moj bedzie podobny, poki co ma 2,5 roku i jest przekochanym lobuziakiem
OdpowiedzUsuń