Nie da się nie tęsknić. Kochasz Ją i będziesz nadal a to się wiąże z tęsknotą. Lepsza jednak taka tęsknota, niż gdybyś miał nie tęsknic i nie pamiętać. To byłoby straszne - nie pamiętać tak wspaniałej osoby. Ja tak sobie właśnie radzę z tęsknotą za najbliższymi, którzy odeszli. Wspominam, rozmawiam z nimi, opowiadam o wszystkim. Czuję ich obecność. I cieszę się, że mogliśmy być razem i ciesze się, że tęsknię. To znaczy, ze zostałam bardzo obdarowana przez nich.
Prawda! Problem polega na tym, że niestety im bardziej wyjątkowa była to osoba i im bardziej mocna była relacja, tym w większości przypadków (choć na pewno nie zawsze) to "w końcu" później nadchodzi. Próbuj wszystkiego. wszystkiego po kolei. Rozmowa z kimś kto zrozumie (z przyjacielem? z kimś zupełnie obcym?). Pomaganie innym (jeśli są już na to siły). Dostrzeżenie piękna wokół mimo bólu. Nie pisałabym tak pewnie czasowo absurdalnej dla Ciebie rzeczy gdyby nie fakt, że dla mnie jako biernej czytelniczki bloga Joanna jest właśnie symbolem radości mimo bólu. Nie da się wymazać, zapomnieć. Da się tęsknotę przekłuć w coś. Będzie lżej. Musi być. Silny jesteś skoro trwałeś kochając tak mocno. Dlatego znajdziesz siłę. w sobie.
Nie rozumiem ludzi, ktorzy twierdzą ze czas. Nie prawda! Rana po starcie ukochanej osoby, tym bardziej matki/ojca Twojego dziecka nigdy sie nie zabliznia... jest co najwyzej strupem... ktory na skutek czestych ruchow czasami krwawi. Jak Twoje serce... przeciez nie mozna zyc bez powietrza. Siły!
Nie rozumiem ludzi, ktorzy twierdzą ze czas. Nie prawda! Rana po starcie ukochanej osoby, tym bardziej matki/ojca Twojego dziecka nigdy sie nie zabliznia... jest co najwyzej strupem... ktory na skutek czestych ruchow czasami krwawi. Jak Twoje serce... przeciez nie mozna zyc bez powietrza. Siły!
Czas trochę pomaga, trochę koi ból. Ale to trwa bardzo długo. Niestety nie da się ot tak. Nie ma recepty. Mi pomaga ogrom pracy, tak do bólu, że nie ma czasu myśleć. Zmęczenie fizyczne pozwala szybko zasnąć. Piszę listy do Niej. Na początku codziennie, potem kilka w tygodniu, teraz rzadziej - wszystko w zależności od potrzeb. Po 13 miesiącach jest....inaczej. Już zawsze będzie inaczej, ale życzę Ci żebyś odzyskał radość. Siła jest w Tobie. Nikt za nas tego nie przeżyje.
zycie trwa chwile, ktora szybko mija- sa w nim takie momenty jak na zdjeciu i o wiele wiecej momentow gdy wszystko jest bez sensu, gdy brak wiary w kolejny dzien, gdy wszystko sie wali, gdy rzeczywistosc BOLI; tak po prostu jest, trzeba sie z tym pogodzic bo coz mozna zrobic??? przydazylo sie Wam cos pieknego...jak mogloby teraz nie bolec? gdyby nie bylo bolu i teskonty to by znaczylo, ze nie wiele to bylo warte, prawda?
Trudno jest dawać rady,bo każdy człowiek jest inny,to co dla mnie wydaje się dobre,może zupełnie nie działać u innych.Myślę że warto dalej robić w życiu to z czego Joanna byłaby dumna,co by ją cieszyło,żyć tak jakby ona tego oczekiwała,swój żal i tęsknotę,samotność jakby wyrazić robieniu czegoś dobrego w życiu,żeby w ten sposób uczcić Jej pamięć.Takie momenty jak ten to są nieuchronne kryzysy,bo brakuje kochanej osoby.Przychodzi taki moment ,lecz mija.Moja żona prosiła mnie w naszej ostatniej rozmowie żebym nie przynosił na Jej grób ani zniczy,ani kwiatów-nie chciała tego,powiedziała że najlepszą rzecz jaką dla Niej kiedyś zrobię to częsta modlitwa za Nią.I ja ,w takich momentach jak Ty dziś,gdy brakowało Jej, robiłem to o co mnie prosiła,i robię nadal.To pomaga.Nigdy ,do końca życia nie zniknie ani żal ani smutek że mogło być inaczej....ale z czasem to przybiera inny wyraz,inną formę,to zostaje na dnie serca ale da się z tym dalej żyć,iść dalej przez życie i realizować się.Najważniejsza jest pamięć.Ja też myślę że 99 procent ludzkości się nie myli i to nie jest żaden koniec.
Nie mam sama takiego doswiadczenia, choc odeszly wazne dla mnie osoby, jednak nie te najblizsze... Pare lat temu zginal nagle w wypadku maz mojej bliskiej kolezanki... wiem, ze bardzo cierpiala i ze przez apre lat nie mogla sobie nawet wyobrazic, ze to minie... i ze w ogole moze miec potrzebe pokochania innej osoby... Po 3 latach dopiero mogla otworzyc serce na nowa milosc... ale jednak bylo to w ogole mozliwe. Piotrze, podobno ten pierwszy rok jest najtrudniejszy i podobno rok to minmum... Podobno trzeba najpierw przejsc przez wszystkie swita bez tej osoby... podobno potem jest juz lepiej... Nie wiem, co wiecej powiedziec, wspolczuje Ci bardzo. Mnie, nieznajomej, zaledwie wiernej czytelniczki bloga Joanny przez ostatni rok bardzo jej brakuje, a co dopiero Tobie... Sciskam wirtualnie :* Nie jestes sam, jestesmy z toba, jesli to moze choc troszke pomoc...
Piotrze, przez tę rzekę bólu nie ma kładeczki na skróty. Trzeba ją przepłynąć, poczuć w całej ostrości.
Masz jeden potężny zasób - to wszystko, co dane Wam było razem. Jesteś mądry, spokojny, bardzo świadomy i obecny w tym, co teraz. Dasz radę, ja to wiem.
tak bardzo przykro :( brak Chustki jest na pewno strasznie silny, tak silny jak silna była jej osobowość. Im ważniejsza dla nas osoba, tym dłuższy okres żałoby. Nie jesteśmy w stanie pomóc Tobie Piotrze, tak jak nie mogliśmy pomóc Chustce - ale możemy towarzyszyć i robimy to. Pamiętaj, że jest bardzo wiele osób, które myślą o Tobie ciepło i życzliwie. Żałoba również ma swoją sinusoidę. Niestety przyszedł najwyraźniej dla Ciebie moment kulminacji, niestety takich momentów będzie zapewne więcej bo Chustka była tak bardzo nietuzinkowa, że jej brak MUSI być dojmujący :( Przesyłam wiele wspierających myśli :(
też mam deprechę, co prawda według ciebie i asi to u mnie norma, choć ja nauczyłam się odróżniać jej barwy. wiesz, nie oczekuję, że mi minie. cieszę się, że ją mam. to namacalny dowód naszych więzi zbyt szybko zerwanych.
gdyby nie ty i fakt, że urodziłam się z jajnikami byłabym jej mężem ;) gdzieś tam może damy se po gębie o nią :D co ty na to?
myślałam o potencjalnym odrodzeniem się z przedłużką kręgosłupa niemoralnego ;) no wiesz, wygrałbyś a potem byśmy poszli na jakieś dobre piwko :) przeca wiesz, że ja za wami rencyma i nogami :)
Przed upływem 2 lat działalności fundacja nie ma prawa do statusu OPP, więc do zbiórki 1% potrzebuje organizacji pośredniczącej. O ile mi wiadomo numer konta na 1% będzie znany po weekendzie, o ile Zarząd zdecyduje, że zechcą zbierać przez pośrednictwo innej fundacji posiadającej status OPP.
Czas może pomóc, ale nie sprawi, że to zniknie całkowicie. Będzie blizna, która od czasu do czasu zaboli. Jednak to nie będzie takie częste. Z czasem będzie mniej bolało, tak, ze będzie się z tą stratą normalnie żyć. Czas przyzwyczaja do pustki i oswaja z tęsknotą. Powiem Ci z własnego doświadczenia, że też miałam takie wrażenie jak Ty, że mija czas, a to nadal boli i te ataki bólu nadal powalają z taka samą siłą. Potem zaczęło mniej i mniej, aż dopada tylko sporadycznie. Na żałobę nie ma złotej recepty. Nie ma przepisu, który pomoże wszystkim sobie z tym poradzić. Każdy przeżywa to indywidualnie, po swojemu i każdy ma do tego prawo. Denerwuje mnie jak niektórzy ludzie co pozjadali mózgi "mądrze" radzą i mówią jak ma się przezywać żałobę. Ignorancja totalna.
Myślę, że fakt, że się kogoś bardzo Kocha, a nie możną dzielić wszystkich możliwych chwil, zawsze będzie bolał. Upust dają łzy. Dużo łez. Mimo, że Droga Joasia nie chciała smutku, to swoje trzeba wypłakać. Każdy z nas jest tylko człowiekiem. Zupełnie jak wtedy, kiedy widzimy w zapowiedzi filmu...Ona też płakała, kiedy się bała, kiedy Jej było żal tych chwil, kiedy wiedziała, że nie będzie ich mogła spędzić z Wami. Łzy są ważne. Trzeba stać się na chwilkę chociaż dzieckiem, rozmazanym, niegodzącym się z rzeczywistością. Łzy pomagają, nie sprawią, że się zapomni, ale pozwolą poczuć minimalną ulgę.
Tak naprawdę dopiero teraz zaczynasz odczuwać ból i tęsknotę. Pierwsze miesiące po odejściu to czas, kiedy wydaje się, że może wyjechała na dłużej. I okazuje się, że to trwa, i trwa, a Ona nie wraca. Jak się tak kochało, to będzie boleć. Inaczej się nie da. Jak kiedyś, jadąc samochodem zauważysz zza okna drzewa, chmury, padający deszcz, to znak, że sam wracasz do świata, że zaczyna się goić. Tęsknota jednak zostaje na zawsze. U mnie to trwało około półtora roku. Dziś, po prawie 10 latach ból zelżał, tęsknota troszkę . Dasz radę, nic innego Ci nie pozostaje. Jesteś fajnym, bardzo fajnym, mądrym człowiekiem. Pielęgnujesz Wasze uczucie, wypełniasz Asiowy testament. Ona to wie. I puszy się dumnie w Tym Niebie. A Anielice zazdroszczą Jej takiego Męża - właśnie MĘŻA ! Uśmiech posyłam .
Czas,praca i znajomi czy rodzina to chyba podstawa aby przetrwać z naciskiem na pracę... Pochodzę z małej wsi i wiem,że przy wszystkich przyjemnościach jakie daje wielkie miasto,super pracy i niby dużej ilości znajomych prawdziwą i taką wielką ostoją są dla mnie sąsiedzi z małej wsi z której pochodzę - potrafią dać człowiekowi takiego kopa,że czasami jest mi wstyd,że się tak głupio nad sobą żalę... Piotrze z czasem będzie trochę lżej,robisz teraz dużo dobrych rzeczy i tego na razie się trzymaj a z czasem wszystko się ułoży - szczerze Ci tego życzę i serdecznie pozdrawiam Agnieszka
Chciałabym napisać Ci coś mądrego, poradzić, nawet nie pocieszyć, bo to nie o to chodzi ale dać jakąś chwilę wytchnienia, nadzieję… Dwa dni temu minął rok od śmierci mojego męża, jutro rocznica pogrzebu. Nie wiem, gdzie podział się ten rok, nie wiem, jak minął? Jak przez mgłę pamiętam siebie, starającą się żyć normalnie dla naszego synka, który za miesiąc skończy dwa lata. Który ciągle pokazuje na rzeczy taty i przytula do twarzy Jego zdjęcie… Nie powiem Ci, że będzie łatwo i lekko, nie powiem, że życie i świat ułatwią Ci ten czas, jaki przed Tobą , czas na pogodzenie się, zaakceptowanie. U mnie nie nastąpiło ani jedno ani drugie. Nie potrafię wciąż patrzeć na świat, który idzie do przodu, na ludzi, którzy żyją swoim życiem, a ja wciąż żyję „naszym” moim i męża. Bądź sobą, rób to, co kochasz i co sprawia Ci radość. Joannie by się to podobało. Pozwól sobie na żal, ból i cierpienie. Nie unikniesz tego, będzie Cię drążyć od wewnątrz. Nie powiem nic o czasie, bo nie wierzę w ten utarty slogan. Czas nie leczy a tylko pozwala nam uczyć się żyć na nowo, odnajdywać w nowej sytuacji. Boli wciąż bardzo i mocno. Zawsze będzie. Masz w sobie wiele siły i wytrwałości. I pamiętaj, że Ona jest przy Tobie. W każdej chwili!
Drogi Piotrze, ja, teraz cztery lata po smierci syna ( też z powodu nowotworu ) mogę powiedzieć, że jest inaczej niz w miesiacach tuż po Jego śmierci, z których na dobrą sprawę niewiele pamiętam. Ten straszliwy, rozrywajacy wnętrznosci, wręcz fizycznie namacalny ból ustapił, ale za to nasilila się tęsknota - ona nie minie już pewnie nigdy. Jak zyję? Generalnie to prawie całkiem normalnie,lubię sobie sprawiać przeróżne drobne przyjemności, nieraz śmieję się głośno, żartuję...wszystko to jest jednak powierzchowne- w głębi ciagle mam świadomosć niepowetowanej straty, której nie zaklei żaden hedonistyczny plasterek. Pozdrawiam serdecznie i głeboko rozumiem.
W tym roku mija 7 lat od śmierci najdroższej mi osoby. Dziś już wiem, że straty kogoś kto był dla ciebie matką, ojcem, przyjacielem i głębokiej wręcz symbiotycznej relacji nie da się nikim i niczym zastąpić ani przeboleć. Paradoksalnie ulżyło mi gdy to zaakceptowałam, że tak już będzie wyglądał mój świat, nieco wybrakowany, że tej układanki już nie poskładam, że moje życie zawsze będzie się dzielić na to co przed i na to co po Odejściu. I ok. Tak już być musi. Ponoć w ludzkim mózgu śmierć kogoś bardzo bliskiego, kochanego potrafi wywołać nieodwracalne zmiany. Gdy o tym przeczytałam również poczułam ulgę. Dziś ja to nowa ja i muszę nauczyć się z nią żyć choć nie jest łatwa we współżyciu ;-) ps. Dziękuję za zdjęcia Joanny, totalnie mną zawładnęła, nie mogę się na Nią napatrzeć, niewiarygodne..
Na pewno masz tysiące dobrych rad i nie musisz po nie wyciągać ręki. Same przychodzą, czasamJest pięć etapów, przez które człowiek przechodzi, w takich sytuacjach: 1.Faza szoku i zaprzeczenia, 2Dezorganizacja zachowania, 3.Złość/ bunt.4. Smutek/Depresja 5.Akceptacja… Czas trwania każdej faz jest sprawą bardzo indywidualną. Nie ma wytycznych, co do długości ich trwania, mogą się przenikać wzajemnie, przeplatać. Nie można przejść do 5 fazy, nie doświadczając wcześniejszych etapów. Nie ma drogi na skróty.itd. itp. To tyle z jednej strony.
Co pomaga w ciężkich chwilach? I czego uczę, na bank nie tych nazw, etapów, które się przenikają, czasami powracają, by zatoczyć koło. “Wstaje rano i robię Wszystko by jak najlepiej przeżyć dwadzieścia cztery godziny.” Te, które mam przed Sobą, nie tydzień, nie miesiąc. Dzień, od świtu do zmierzchu,a potem postawić kropkę, przespać się i zacząć od Początku. Robić wszystko jak najlepiej potrafię.
Jeden Krok. Jeden Dzień.
Siła jest w Słabości – i Słabość jest w Sile. To, że napisałaś to, co napisałaś dla mnie to jasny sygnał, że Twoje Wewnętrzne może jest wystraszone cholernie, ale gaworzy, mówi, a to dobry znak. Przypomniał mi się cytat: “Kto nie potrafi wyć, nie odnajdzie swojego stada” Pozdrawiam (dlaczego mogę opublikować tyko w profilu google komentarz?
Piotr...pozostaje czas, nasz odwieczny wróg ale i przyjaciel. "Rozmawiając z niebem"-książka James’a van Praagha,dla mnie po śmierci bliskich była drogowskazem jak dalej żyć, jak wypłakać się, nie tyle dosłownie, bo nawet nie o prawdziwy płacz chodziło,lecz o stan, zwany żałobą, a który trzeba przeżyć, by negatywne emocje, nie wyrażone we właściwym czasie-nie wróciły ze zdwojoną siłą. I żyję , okaleczona ale żyję.Za kilka dni, za chwilę , kolejne rocznice odejścia moich najbliższych, a ja wciąż jestem...niby taka sama, ale inna...Kiedyś napisałam na forum dla seniorów, gdzie od kilku lat bywam,"A teraz nie bądź sam, wychodź do ludzi, dzwoń , spotykaj się z bliskimi, oni też cierpią, rozmawiajcie, twarzą w twarz,czujcie blisko obecność siebie nawzajem…O najważniejszych sprawach człowieka trzeba bowiem rozmawiać z drugim człowiekiem, to takie proste…Dobrze, że tu jesteś i piszesz o swoich emocjach,to dobry znak dla Ciebie,bo nie wyrażone emocje mogą zamienić się na objawy cielesne, przecież uczucia są pewną energią, która gdzieś musi się objawić."Dobrze, że tu jesteś Piotrze.
Jest taki piękny utwór Czesława Miłosza "Orfeusz i Eurydyka", który kończy się słowami: "Kiedy odwrócił głowę, za nim na ścieżce nie było nikogo. Słońce i niebo, a na nim obłoki.Teraz dopiero krzyczało w nim Eurydyko! Jak będę żyć bez Ciebie, pocieszycielko. Ale pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół. I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi". Cały ten poemat jest trochę o Tobie. Opowiada o mężczyźnie, który przychodzi do szpitala, do swojej umierającej żony. Kiedy ona umiera - cierpi. Ale w ostatnim zdaniu słychać wolę życia - pomimo wszystko... Bo "pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół" - to są te drobne rzeczy, które tak kochaliście oboje...
Nie będe pisała dasz radę ,czas leczy rany bo z mojego punktu widzenia to dawanie rad jak zapomnieć szybko o kimś ważnym.Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji ale jak czytałam bloga to uwierzyłam w miłość i w to że facet potrafi być facetem z krwi i kości.Na początku człowiek jets w amoku,szoku i dopiero później zaczyna tęsknić .... Najgorsze jest to że człowiek patrzy przez okno i świat pędzi jakby nic się nie stało a stało się dla nas tak wiele tak to juz jest tzw koło zycia teraz my wszyscy pędzimy w stronę chustki i to nas powinno trzymac przy życiu :-) Jeśli chcesz pogadać to pisz agnieszka.gu@poczta.fm
Panie Piotrze każdy nowy dzień będzie pana uczył jak żyć bez Niej. A to co Pan robi z tą fundacją, że niesie Pan dalej to wszystko dla innych chorych jest piękne i nie pozwoli zapomnieć. Dużo siły życzę. K.
Panie Piotrze, polecam książkę Teresy Torańskiej "Są. Rozmowy o dobrych uczuciach", a w niej dwie rozmowy - z Ewą Łętowską i Edmundem Wnukiem-Lipińskim o życiu po odejściu najbliższych osób. Każdy musi znaleźć własną ścieżkę, ale doświadczenia innych i do tego mądrych osób mogą być pomocne. Od siebie dodam - chociaż to wydaje się na początku niewiarygodne, jednak czas pomaga. Nie leczy wprawdzie ran, ale zabliźniają się. Moja ciocia, którą życie bardzo doświadczyło przez utraty, mówi, że trzeba brać życie na przeczekanie, na siłę przeżywać każdy dzień, po prostu próbować przetrwać, nie robiąc żadnych planów i nie myśląc o przyszłości.
Szukaj pociechy już. W samym fakcie, że była, że zaistniała w twoim życiu. Czas jaki był Wam dany przeżywaliscie z całą świadomościa, maksymalnie intensywnie i obdarowaliscie się uczuciem Tak głębokim i autentycznym, jakiego inni szukają i pragną całe życie. A wszystko to wykracza także poza Was zobacz ile dobrego się dzieje . Na tym polega niesienie. dobrej nowiny. Bliżej Miłości już nie mozna być.
jeśli mam żyć za cenę cierpienia, bólu, wolę umrzeć. jeśli mam żyć dla bliskich, po to by ich życie utrzymało za wszelką cenę dotychczasową równowagę, wolę umrzeć. przecież gdy umrę nastanie nowa równowaga, nie gorsza od poprzedniej.
a mnie ciekawi co jest po drugiej stronie.
dopóki jestem, jestem. gdy przyjdzie odejść, odejdę.
Słyszałam gdzieś, że nie czytałeś bloga, przeczytaj resztę, może nie pomoże, ale zajmie chwilę.
to jeszcze nie teraz, jeszcze będzie boleć. Ale z czasem będziesz mniej tęsknił, bo ona coraz bardziej będzie z tobą. Szkoda, że nie da się pomóc, przeskoczyć... nie da się.
Piotrze, myśle, że miałeś dużo szczęścia spotykając Joannę, często taka miłość przechodzi obok nas...Wierzę, że istnieje coś po drugiej stronie, że Joanna widzi , jak wiele dobrego robisz dla innych i mówi dumnie to "mój Niemąż"! Myślami, sercem jestem z Tobą !
Niesamowicie pomaga rozmawianie z ludźmi,nie zamykanie się w swoim żalu,tęsknocie,nie chowanie tego głęboko w sobie,rozmowy z drugim człowiekiem-przyjacielem, życzliwym człowiekiem-potrafią czynić cuda.Takie częste przebywanie w życzliwym dobrym towarzystwie.Samotność w takich sytuacjach,kryzysach jeszcze bardziej potrafi pogrążyć.
Jestem z Tobą. Po śmierci Córeczki nadal cierpię, a to już ponad 3 lata... Czas leczy rany czy może przyzwyczaja do bólu... Zawsze możesz do mnie napisać. Nie bądź sam ze swoim bólem. Ze swoimi myślami.
Piotrze, można starać się wiele mówić, pisać, próbować ale każdy z nas jest nieco inny i przeżywa inaczej. Jednak ból po stracie ukochanej Osoby jest taką emocją, którą wszyscy znosimy z ogromnym trudem. Podobnie jak Ty straciłam Kogoś, kto odszedł na raka żołądka. Minęło kilkanaście m-cy. W pierwszych, m-cach nawet nie mogłam wypowiedzieć słowa "MAMA". Otwierałam usta żeby bezgłośnie wypowiedzieć dwie najtrudniejsze sylaby "Ma-ma". Słowa stawały kołkiem w gardle. Nawet nie musiałam zamykać oczu żeby widzieć Ją i siebie w szpitalu, każdy dzień w hospicjum, każdy moment choroby. Wydawało mi się, że nikt tego wcześniej ani później nie przeżył. Wiem czym jest trwanie do końca w tej chorobie(choć wolałabym nie wiedzieć). Umieranie na ten typ nowotworu... Długo myślałam, że nie podniosę się nigdy. Słowa "czas leczy rany" okazywały się być największym absurdem. Dzisiaj wiem, że ból nie znika, ale zmienia się. Czas (to tak znienawidzone przeze mnie kryterium) łagodzi obrzęk. Ciągle jeszcze popłakuję. Jestem świadoma tego, że każdego dnia wspinam się na tę stromą górę boleści, tęsknoty, żalu z nadzieją, że w końcu znajdę ukojenie. Kiedyś przeczytałam, że zmarłym ciężko z naszym bólem. Dzisiaj już potrafię uśmiechać się myśląc o Niej. Nie chcę dawać żadnych rad, bo jakie. Chciałam tylko podzielić się swoim doświadczeniem. Pozdrawiam.
Piotrze, można starać się wiele mówić, pisać, próbować ale każdy z nas jest nieco inny i przeżywa inaczej. Jednak ból po stracie ukochanej Osoby jest taką emocją, którą wszyscy znosimy z ogromnym trudem. Podobnie jak Ty straciłam Kogoś, kto odszedł na raka żołądka. Minęło kilkanaście m-cy. W pierwszych, m-cach nawet nie mogłam wypowiedzieć słowa "MAMA". Otwierałam usta żeby bezgłośnie wypowiedzieć dwie najtrudniejsze sylaby "Ma-ma". Słowa stawały kołkiem w gardle. Nawet nie musiałam zamykać oczu żeby widzieć Ją i siebie w szpitalu, każdy dzień w hospicjum, każdy moment choroby. Wydawało mi się, że nikt tego wcześniej ani później nie przeżył. Wiem czym jest trwanie do końca w tej chorobie(choć wolałabym nie wiedzieć). Umieranie na ten typ nowotworu... Długo myślałam, że nie podniosę się nigdy. Słowa "czas leczy rany" okazywały się być największym absurdem. Dzisiaj wiem, że ból nie znika, ale zmienia się. Czas (to tak znienawidzone przeze mnie kryterium) łagodzi obrzęk. Ciągle jeszcze popłakuję. Jestem świadoma tego, że każdego dnia wspinam się na tę stromą górę boleści, tęsknoty, żalu z nadzieją, że w końcu znajdę ukojenie. Kiedyś przeczytałam, że zmarłym ciężko z naszym bólem. Dzisiaj już potrafię uśmiechać się myśląc o Niej. Nie chcę dawać żadnych rad, bo jakie. Chciałam tylko podzielić się swoim doświadczeniem. Pozdrawiam.
Ja nie na temat, ale nie mogę się powstrzymac. Nie wiem, czy tak można, ale w razie nie - to zmoderuj Piotrze i usuń tę notatkę. Pan Kazimierz prowadzący niecodzienny blog, a związany z Gospodynią - Aniołem, a z Gospodarzem - banerem na swój blog (zajrzyjcie wszyscy koniecznie - polecam!) - bierze udział w konkursie na blog roku. Może wesprzemy ?
Czas, Czas Czas... Nauczysz się patrzeć na to z dystansu. Docenisz, że BYŁO i masz za czym tęsknić. Pozostaną te najpiękniejsze wspomnienia i dadzą siłę do działania. Tak było w moim przypadku. Chociaż nadal tęsknię niesamowicie.
:) czas.... Potrzeba czasu,u jednych mniej u innych wiecej....duzo sily zycze...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam to nie mial byc :) tylko :(
UsuńZa mało czasu upłynęło, jeszcze masz ranę, nie bliznę. To Twój czas i Ty go przetrwasz. Jeszcze nie raz Życie Cię miło Cię zaskoczy.
OdpowiedzUsuńczasu, czasu Ci trzeba...
OdpowiedzUsuńNie da się nie tęsknić. Kochasz Ją i będziesz nadal a to się wiąże z tęsknotą.
OdpowiedzUsuńLepsza jednak taka tęsknota, niż gdybyś miał nie tęsknic i nie pamiętać. To byłoby straszne - nie pamiętać tak wspaniałej osoby.
Ja tak sobie właśnie radzę z tęsknotą za najbliższymi, którzy odeszli. Wspominam, rozmawiam z nimi, opowiadam o wszystkim. Czuję ich obecność. I cieszę się, że mogliśmy być razem i ciesze się, że tęsknię. To znaczy, ze zostałam bardzo obdarowana przez nich.
Ta tęsknota dobija, ale jest potrzebna, bo znaczy, ze ich kochaliśmy i pamiętamy. Pięknie napisałaś
Usuń:*
Justyna
Prawda! Problem polega na tym, że niestety im bardziej wyjątkowa była to osoba i im bardziej mocna była relacja, tym w większości przypadków (choć na pewno nie zawsze) to "w końcu" później nadchodzi. Próbuj wszystkiego. wszystkiego po kolei. Rozmowa z kimś kto zrozumie (z przyjacielem? z kimś zupełnie obcym?). Pomaganie innym (jeśli są już na to siły). Dostrzeżenie piękna wokół mimo bólu. Nie pisałabym tak pewnie czasowo absurdalnej dla Ciebie rzeczy gdyby nie fakt, że dla mnie jako biernej czytelniczki bloga Joanna jest właśnie symbolem radości mimo bólu. Nie da się wymazać, zapomnieć. Da się tęsknotę przekłuć w coś. Będzie lżej. Musi być. Silny jesteś skoro trwałeś kochając tak mocno. Dlatego znajdziesz siłę. w sobie.
OdpowiedzUsuńwg mnie nie da się zapomnieć, nie tęsknić. może po prostu z czasem, da się oddychać bez bólu... życzę Ci siły i wsparcia.
OdpowiedzUsuńPiotrze, tęsknić będziesz już zawsze, ale z czasem ból złagodnieje. Jesteśmy z Tobą.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem ludzi, ktorzy twierdzą ze czas. Nie prawda! Rana po starcie ukochanej osoby, tym bardziej matki/ojca Twojego dziecka nigdy sie nie zabliznia... jest co najwyzej strupem... ktory na skutek czestych ruchow czasami krwawi. Jak Twoje serce... przeciez nie mozna zyc bez powietrza. Siły!
OdpowiedzUsuńNie rozumiem ludzi, ktorzy twierdzą ze czas. Nie prawda! Rana po starcie ukochanej osoby, tym bardziej matki/ojca Twojego dziecka nigdy sie nie zabliznia... jest co najwyzej strupem... ktory na skutek czestych ruchow czasami krwawi. Jak Twoje serce... przeciez nie mozna zyc bez powietrza. Siły!
OdpowiedzUsuńCzas trochę pomaga, trochę koi ból. Ale to trwa bardzo długo. Niestety nie da się ot tak. Nie ma recepty.
OdpowiedzUsuńMi pomaga ogrom pracy, tak do bólu, że nie ma czasu myśleć. Zmęczenie fizyczne pozwala szybko zasnąć.
Piszę listy do Niej. Na początku codziennie, potem kilka w tygodniu, teraz rzadziej - wszystko w zależności od potrzeb. Po 13 miesiącach jest....inaczej.
Już zawsze będzie inaczej, ale życzę Ci żebyś odzyskał radość. Siła jest w Tobie. Nikt za nas tego nie przeżyje.
zycie trwa chwile, ktora szybko mija- sa w nim takie momenty jak na zdjeciu i o wiele wiecej momentow gdy wszystko jest bez sensu, gdy brak wiary w kolejny dzien, gdy wszystko sie wali, gdy rzeczywistosc BOLI; tak po prostu jest, trzeba sie z tym pogodzic bo coz mozna zrobic??? przydazylo sie Wam cos pieknego...jak mogloby teraz nie bolec? gdyby nie bylo bolu i teskonty to by znaczylo, ze nie wiele to bylo warte, prawda?
OdpowiedzUsuńTrudno jest dawać rady,bo każdy człowiek jest inny,to co dla mnie wydaje się dobre,może zupełnie nie działać u innych.Myślę że warto dalej robić w życiu to z czego Joanna byłaby dumna,co by ją cieszyło,żyć tak jakby ona tego oczekiwała,swój żal i tęsknotę,samotność jakby wyrazić robieniu czegoś dobrego w życiu,żeby w ten sposób uczcić Jej pamięć.Takie momenty jak ten to są nieuchronne kryzysy,bo brakuje kochanej osoby.Przychodzi taki moment ,lecz mija.Moja żona prosiła mnie w naszej ostatniej rozmowie żebym nie przynosił na Jej grób ani zniczy,ani kwiatów-nie chciała tego,powiedziała że najlepszą rzecz jaką dla Niej kiedyś zrobię to częsta modlitwa za Nią.I ja ,w takich momentach jak Ty dziś,gdy brakowało Jej, robiłem to o co mnie prosiła,i robię nadal.To pomaga.Nigdy ,do końca życia nie zniknie ani żal ani smutek że mogło być inaczej....ale z czasem to przybiera inny wyraz,inną formę,to zostaje na dnie serca ale da się z tym dalej żyć,iść dalej przez życie i realizować się.Najważniejsza jest pamięć.Ja też myślę że 99 procent ludzkości się nie myli i to nie jest żaden koniec.
OdpowiedzUsuńNie mam sama takiego doswiadczenia, choc odeszly wazne dla mnie osoby, jednak nie te najblizsze... Pare lat temu zginal nagle w wypadku maz mojej bliskiej kolezanki... wiem, ze bardzo cierpiala i ze przez apre lat nie mogla sobie nawet wyobrazic, ze to minie... i ze w ogole moze miec potrzebe pokochania innej osoby...
OdpowiedzUsuńPo 3 latach dopiero mogla otworzyc serce na nowa milosc... ale jednak bylo to w ogole mozliwe.
Piotrze, podobno ten pierwszy rok jest najtrudniejszy i podobno rok to minmum... Podobno trzeba najpierw przejsc przez wszystkie swita bez tej osoby... podobno potem jest juz lepiej...
Nie wiem, co wiecej powiedziec, wspolczuje Ci bardzo. Mnie, nieznajomej, zaledwie wiernej czytelniczki bloga Joanny przez ostatni rok bardzo jej brakuje, a co dopiero Tobie...
Sciskam wirtualnie :*
Nie jestes sam, jestesmy z toba, jesli to moze choc troszke pomoc...
Piotrze, przez tę rzekę bólu nie ma kładeczki na skróty. Trzeba ją przepłynąć, poczuć w całej ostrości.
OdpowiedzUsuńMasz jeden potężny zasób - to wszystko, co dane Wam było razem. Jesteś mądry, spokojny, bardzo świadomy i obecny w tym, co teraz. Dasz radę, ja to wiem.
:* Zorka
Usuńtak bardzo przykro :( brak Chustki jest na pewno strasznie silny, tak silny jak silna była jej osobowość. Im ważniejsza dla nas osoba, tym dłuższy okres żałoby. Nie jesteśmy w stanie pomóc Tobie Piotrze, tak jak nie mogliśmy pomóc Chustce - ale możemy towarzyszyć i robimy to. Pamiętaj, że jest bardzo wiele osób, które myślą o Tobie ciepło i życzliwie. Żałoba również ma swoją sinusoidę. Niestety przyszedł najwyraźniej dla Ciebie moment kulminacji, niestety takich momentów będzie zapewne więcej bo Chustka była tak bardzo nietuzinkowa, że jej brak MUSI być dojmujący :( Przesyłam wiele wspierających myśli :(
OdpowiedzUsuńBędzie coraz gorzej. Pół roku, rok...
OdpowiedzUsuńA potem – coraz lepiej.
Będzie dobrze, ale jeszcze nie teraz.
Całym sercem, wraz z wieloma sercami, jestem z Tobą:)
Aga Te
też mam deprechę, co prawda według ciebie i asi to u mnie norma, choć ja nauczyłam się odróżniać jej barwy. wiesz, nie oczekuję, że mi minie. cieszę się, że ją mam. to namacalny dowód naszych więzi zbyt szybko zerwanych.
OdpowiedzUsuńgdyby nie ty i fakt, że urodziłam się z jajnikami byłabym jej mężem ;) gdzieś tam może damy se po gębie o nią :D co ty na to?
Aga, wdawanie się w bijatykę z dziewczyną, która od lat wykonuje prace stolarskie? To by zerwało wszystkie moje więzi.
Usuńmyślałam o potencjalnym odrodzeniem się z przedłużką kręgosłupa niemoralnego ;) no wiesz, wygrałbyś a potem byśmy poszli na jakieś dobre piwko :) przeca wiesz, że ja za wami rencyma i nogami :)
UsuńTo jak bardzo teraz cierpisz ma związek z tym jak bardzo ważną osobą jest dla Ciebie Joanna, więc sporo jeszcze przed Tobą
OdpowiedzUsuńja w kwestii formalnej bo właśnie walcze z PITEM. Jakiś numer konto do oddania 1% podatku gdzie znajdę?? proszę o podanie na gg 9405352. dziękuje
OdpowiedzUsuńPrzed upływem 2 lat działalności fundacja nie ma prawa do statusu OPP, więc do zbiórki 1% potrzebuje organizacji pośredniczącej. O ile mi wiadomo numer konta na 1% będzie znany po weekendzie, o ile Zarząd zdecyduje, że zechcą zbierać przez pośrednictwo innej fundacji posiadającej status OPP.
Usuńdziękuje za odpowiedź.
UsuńPiotrze pojęcia nie mam. Ale wiem, że znajdziesz metodę.
OdpowiedzUsuńtrzymaj się...
Czas może pomóc, ale nie sprawi, że to zniknie całkowicie. Będzie blizna, która od czasu do czasu zaboli. Jednak to nie będzie takie częste. Z czasem będzie mniej bolało, tak, ze będzie się z tą stratą normalnie żyć. Czas przyzwyczaja do pustki i oswaja z tęsknotą. Powiem Ci z własnego doświadczenia, że też miałam takie wrażenie jak Ty, że mija czas, a to nadal boli i te ataki bólu nadal powalają z taka samą siłą. Potem zaczęło mniej i mniej, aż dopada tylko sporadycznie. Na żałobę nie ma złotej recepty. Nie ma przepisu, który pomoże wszystkim sobie z tym poradzić. Każdy przeżywa to indywidualnie, po swojemu i każdy ma do tego prawo. Denerwuje mnie jak niektórzy ludzie co pozjadali mózgi "mądrze" radzą i mówią jak ma się przezywać żałobę. Ignorancja totalna.
OdpowiedzUsuńDasz radę Piotrze, Ona jest z Tobą:)
Pozdrawiam i tulę wirtualnie :*
Justyna
Myślę, że fakt, że się kogoś bardzo Kocha, a nie możną dzielić wszystkich możliwych chwil, zawsze będzie bolał. Upust dają łzy. Dużo łez. Mimo, że Droga Joasia nie chciała smutku, to swoje trzeba wypłakać. Każdy z nas jest tylko człowiekiem. Zupełnie jak wtedy, kiedy widzimy w zapowiedzi filmu...Ona też płakała, kiedy się bała, kiedy Jej było żal tych chwil, kiedy wiedziała, że nie będzie ich mogła spędzić z Wami. Łzy są ważne. Trzeba stać się na chwilkę chociaż dzieckiem, rozmazanym, niegodzącym się z rzeczywistością. Łzy pomagają, nie sprawią, że się zapomni, ale pozwolą poczuć minimalną ulgę.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę dopiero teraz zaczynasz odczuwać ból i tęsknotę. Pierwsze miesiące po odejściu to czas, kiedy wydaje się, że może wyjechała na dłużej. I okazuje się, że to trwa, i trwa, a Ona nie wraca. Jak się tak kochało, to będzie boleć. Inaczej się nie da. Jak kiedyś, jadąc samochodem zauważysz zza okna drzewa, chmury, padający deszcz, to znak, że sam wracasz do świata, że zaczyna się goić. Tęsknota jednak zostaje na zawsze. U mnie to trwało około półtora roku. Dziś, po prawie 10 latach ból zelżał, tęsknota troszkę . Dasz radę, nic innego Ci nie pozostaje. Jesteś fajnym, bardzo fajnym, mądrym człowiekiem. Pielęgnujesz Wasze uczucie, wypełniasz Asiowy testament. Ona to wie. I puszy się dumnie w Tym Niebie. A Anielice zazdroszczą Jej takiego Męża - właśnie MĘŻA ! Uśmiech posyłam .
OdpowiedzUsuńKazda zaloba potrzebuje czasu ... Sily zycze ...
OdpowiedzUsuńCzas,praca i znajomi czy rodzina to chyba podstawa aby przetrwać z naciskiem na pracę...
OdpowiedzUsuńPochodzę z małej wsi i wiem,że przy wszystkich przyjemnościach jakie daje wielkie miasto,super pracy i niby dużej ilości znajomych prawdziwą i taką wielką ostoją są dla mnie sąsiedzi z małej wsi z której pochodzę - potrafią dać człowiekowi takiego kopa,że czasami jest mi wstyd,że się tak głupio nad sobą żalę...
Piotrze z czasem będzie trochę lżej,robisz teraz dużo dobrych rzeczy i tego na razie się trzymaj a z czasem wszystko się ułoży - szczerze Ci tego życzę i serdecznie pozdrawiam Agnieszka
Piotrze,
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać Ci coś mądrego, poradzić, nawet nie pocieszyć, bo to nie o to chodzi ale dać jakąś chwilę wytchnienia, nadzieję…
Dwa dni temu minął rok od śmierci mojego męża, jutro rocznica pogrzebu.
Nie wiem, gdzie podział się ten rok, nie wiem, jak minął? Jak przez mgłę pamiętam siebie, starającą się żyć normalnie dla naszego synka, który za miesiąc skończy dwa lata. Który ciągle pokazuje na rzeczy taty i przytula do twarzy Jego zdjęcie…
Nie powiem Ci, że będzie łatwo i lekko, nie powiem, że życie i świat ułatwią Ci ten czas, jaki przed Tobą , czas na pogodzenie się, zaakceptowanie. U mnie nie nastąpiło ani jedno ani drugie. Nie potrafię wciąż patrzeć na świat, który idzie do przodu, na ludzi, którzy żyją swoim życiem, a ja wciąż żyję „naszym” moim i męża.
Bądź sobą, rób to, co kochasz i co sprawia Ci radość. Joannie by się to podobało. Pozwól sobie na żal, ból i cierpienie. Nie unikniesz tego, będzie Cię drążyć od wewnątrz. Nie powiem nic o czasie, bo nie wierzę w ten utarty slogan. Czas nie leczy a tylko pozwala nam uczyć się żyć na nowo, odnajdywać w nowej sytuacji. Boli wciąż bardzo i mocno. Zawsze będzie.
Masz w sobie wiele siły i wytrwałości. I pamiętaj, że Ona jest przy Tobie. W każdej chwili!
:*
UsuńDrogi Piotrze, ja, teraz cztery lata po smierci syna ( też z powodu nowotworu ) mogę powiedzieć, że jest inaczej niz w miesiacach tuż po Jego śmierci, z których na dobrą sprawę niewiele pamiętam.
OdpowiedzUsuńTen straszliwy, rozrywajacy wnętrznosci, wręcz fizycznie namacalny ból ustapił, ale za to nasilila się tęsknota - ona nie minie już pewnie nigdy.
Jak zyję? Generalnie to prawie całkiem normalnie,lubię sobie sprawiać przeróżne drobne przyjemności, nieraz śmieję się głośno, żartuję...wszystko to jest jednak powierzchowne- w głębi ciagle mam świadomosć niepowetowanej straty, której nie zaklei żaden hedonistyczny plasterek.
Pozdrawiam serdecznie i głeboko rozumiem.
W tym roku mija 7 lat od śmierci najdroższej mi osoby. Dziś już wiem, że straty kogoś kto był dla ciebie matką, ojcem, przyjacielem i głębokiej wręcz symbiotycznej relacji nie da się nikim i niczym zastąpić ani przeboleć. Paradoksalnie ulżyło mi gdy to zaakceptowałam, że tak już będzie wyglądał mój świat, nieco wybrakowany, że tej układanki już nie poskładam, że moje życie zawsze będzie się dzielić na to co przed i na to co po Odejściu. I ok. Tak już być musi. Ponoć w ludzkim mózgu śmierć kogoś bardzo bliskiego, kochanego potrafi wywołać nieodwracalne zmiany. Gdy o tym przeczytałam również poczułam ulgę. Dziś ja to nowa ja i muszę nauczyć się z nią żyć choć nie jest łatwa we współżyciu ;-) ps. Dziękuję za zdjęcia Joanny, totalnie mną zawładnęła, nie mogę się na Nią napatrzeć, niewiarygodne..
OdpowiedzUsuńNa pewno masz tysiące dobrych rad i nie musisz po nie wyciągać ręki. Same przychodzą, czasamJest pięć etapów, przez które człowiek przechodzi, w takich sytuacjach: 1.Faza szoku i zaprzeczenia, 2Dezorganizacja zachowania, 3.Złość/ bunt.4. Smutek/Depresja 5.Akceptacja… Czas trwania każdej faz jest sprawą bardzo indywidualną. Nie ma wytycznych, co do długości ich trwania, mogą się przenikać wzajemnie, przeplatać. Nie można przejść do 5 fazy, nie doświadczając wcześniejszych etapów. Nie ma drogi na skróty.itd. itp. To tyle z jednej strony.
OdpowiedzUsuńCo pomaga w ciężkich chwilach? I czego uczę, na bank nie tych nazw, etapów, które się przenikają, czasami powracają, by zatoczyć koło. “Wstaje rano i robię Wszystko by jak najlepiej przeżyć dwadzieścia cztery godziny.” Te, które mam przed Sobą, nie tydzień, nie miesiąc. Dzień, od świtu do zmierzchu,a potem postawić kropkę, przespać się i zacząć od Początku. Robić wszystko jak najlepiej potrafię.
Jeden Krok. Jeden Dzień.
Siła jest w Słabości – i Słabość jest w Sile. To, że napisałaś to, co napisałaś dla mnie to jasny sygnał, że Twoje Wewnętrzne może jest wystraszone cholernie, ale gaworzy, mówi, a to dobry znak. Przypomniał mi się cytat: “Kto nie potrafi wyć, nie odnajdzie swojego stada”
Pozdrawiam (dlaczego mogę opublikować tyko w profilu google komentarz?
Piotr...pozostaje czas, nasz odwieczny wróg ale i przyjaciel.
OdpowiedzUsuń"Rozmawiając z niebem"-książka James’a van Praagha,dla mnie po śmierci bliskich była drogowskazem jak dalej żyć, jak wypłakać się, nie tyle dosłownie, bo nawet nie o prawdziwy płacz chodziło,lecz o stan, zwany żałobą, a który trzeba przeżyć, by negatywne emocje, nie wyrażone we właściwym czasie-nie wróciły ze zdwojoną siłą. I żyję , okaleczona ale żyję.Za kilka dni, za chwilę , kolejne rocznice odejścia moich najbliższych, a ja wciąż jestem...niby taka sama, ale inna...Kiedyś napisałam na forum dla seniorów, gdzie od kilku lat bywam,"A teraz nie bądź sam, wychodź do ludzi, dzwoń , spotykaj się z bliskimi, oni też cierpią, rozmawiajcie, twarzą w twarz,czujcie blisko obecność siebie nawzajem…O najważniejszych sprawach człowieka trzeba bowiem rozmawiać z drugim człowiekiem,
to takie proste…Dobrze, że tu jesteś i piszesz o swoich emocjach,to dobry znak dla Ciebie,bo nie wyrażone emocje mogą zamienić się na objawy cielesne, przecież uczucia są pewną energią, która gdzieś musi się objawić."Dobrze, że tu jesteś Piotrze.
Jest taki piękny utwór Czesława Miłosza "Orfeusz i Eurydyka", który kończy się słowami: "Kiedy odwrócił głowę, za nim na ścieżce nie było nikogo. Słońce i niebo, a na nim obłoki.Teraz dopiero krzyczało w nim Eurydyko! Jak będę żyć bez Ciebie, pocieszycielko. Ale pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół. I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi". Cały ten poemat jest trochę o Tobie. Opowiada o mężczyźnie, który przychodzi do szpitala, do swojej umierającej żony. Kiedy ona umiera - cierpi. Ale w ostatnim zdaniu słychać wolę życia - pomimo wszystko... Bo "pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół" - to są te drobne rzeczy, które tak kochaliście oboje...
OdpowiedzUsuń!
UsuńNie bądź baba
OdpowiedzUsuńJeśli masz gadać takie farmazony to lepiej zamilknij.
UsuńBądź chłop
UsuńOpowiadaj swoje cierpienie... póki nie stworzysz z tego swojej uporządkowanej historii. Opowiadaj, jak Hiob.
OdpowiedzUsuńWspółczuje. Naprawdę. Ciekawa jestem czy często przychodzi do Ciebie w snach?
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za odpowiedzi w komentarzach i dziesiątki maili.
OdpowiedzUsuńKtóraś rada musi zadziałać ;)
Piotr
Nie będe pisała dasz radę ,czas leczy rany bo z mojego punktu widzenia to dawanie rad jak zapomnieć szybko o kimś ważnym.Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji ale jak czytałam bloga to uwierzyłam w miłość i w to że facet potrafi być facetem z krwi i kości.Na początku człowiek jets w amoku,szoku i dopiero później zaczyna tęsknić ....
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to że człowiek patrzy przez okno i świat pędzi jakby nic się nie stało a stało się dla nas tak wiele tak to juz jest tzw koło zycia teraz my wszyscy pędzimy w stronę chustki i to nas powinno trzymac przy życiu :-)
Jeśli chcesz pogadać to pisz agnieszka.gu@poczta.fm
Panie Piotrze każdy nowy dzień będzie pana uczył jak żyć bez Niej. A to co Pan robi z tą fundacją, że niesie Pan dalej to wszystko dla innych chorych jest piękne i nie pozwoli zapomnieć. Dużo siły życzę.
OdpowiedzUsuńK.
Panie Piotrze, polecam książkę Teresy Torańskiej "Są. Rozmowy o dobrych uczuciach", a w niej dwie rozmowy - z Ewą Łętowską i Edmundem Wnukiem-Lipińskim o życiu po odejściu najbliższych osób. Każdy musi znaleźć własną ścieżkę, ale doświadczenia innych i do tego mądrych osób mogą być pomocne. Od siebie dodam - chociaż to wydaje się na początku niewiarygodne, jednak czas pomaga. Nie leczy wprawdzie ran, ale zabliźniają się. Moja ciocia, którą życie bardzo doświadczyło przez utraty, mówi, że trzeba brać życie na przeczekanie, na siłę przeżywać każdy dzień, po prostu próbować przetrwać, nie robiąc żadnych planów i nie myśląc o przyszłości.
OdpowiedzUsuńSzukaj pociechy już. W samym fakcie, że była, że zaistniała w twoim życiu. Czas jaki był Wam dany przeżywaliscie z całą świadomościa, maksymalnie intensywnie i obdarowaliscie się uczuciem Tak głębokim i autentycznym, jakiego inni szukają i pragną całe życie. A wszystko to wykracza także poza Was zobacz ile dobrego się dzieje . Na tym polega niesienie. dobrej nowiny. Bliżej Miłości już nie mozna być.
OdpowiedzUsuńCzas nie leczy ran, czas przyzwyczaja do bólu.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Piotrze (jakoś)
jeśli mam żyć za cenę cierpienia, bólu, wolę umrzeć.
OdpowiedzUsuńjeśli mam żyć dla bliskich, po to by ich życie utrzymało za wszelką cenę dotychczasową równowagę, wolę umrzeć.
przecież gdy umrę nastanie nowa równowaga, nie gorsza od poprzedniej.
a mnie ciekawi co jest po drugiej stronie.
dopóki jestem, jestem.
gdy przyjdzie odejść, odejdę.
Słyszałam gdzieś, że nie czytałeś bloga, przeczytaj resztę, może nie pomoże, ale zajmie chwilę.
to jeszcze nie teraz, jeszcze będzie boleć. Ale z czasem będziesz mniej tęsknił, bo ona coraz bardziej będzie z tobą. Szkoda, że nie da się pomóc, przeskoczyć... nie da się.
OdpowiedzUsuńPiotrze, myśle, że miałeś dużo szczęścia spotykając Joannę, często taka miłość przechodzi obok nas...Wierzę, że istnieje coś po drugiej stronie, że Joanna widzi , jak wiele dobrego robisz dla innych i mówi dumnie to "mój Niemąż"!
OdpowiedzUsuńMyślami, sercem jestem z Tobą !
z czasem, będzie lepiej, ale niestety -z upływem lat , a nie miesięcy,
OdpowiedzUsuńwiem z własnego doświadczenia
Żałoba trwa przeciętnie rok. Ten czas jest cenny, bo to etap misterium. Najgorsza jest samotność i tęsknota, aż do bólu. Rozumiem i współczuję.
OdpowiedzUsuńA może zajrzyj tu:
OdpowiedzUsuńwww.naglesami.org.pl
Pozdrawiam,
P.
Niesamowicie pomaga rozmawianie z ludźmi,nie zamykanie się w swoim żalu,tęsknocie,nie chowanie tego głęboko w sobie,rozmowy z drugim człowiekiem-przyjacielem, życzliwym człowiekiem-potrafią czynić cuda.Takie częste przebywanie w życzliwym dobrym towarzystwie.Samotność w takich sytuacjach,kryzysach jeszcze bardziej potrafi pogrążyć.
OdpowiedzUsuńPoryczeć, pokrzyczeć ... A potem złapać oddech ... I uśmiechnąć się na wspomnienie Miłości!
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą. Po śmierci Córeczki nadal cierpię, a to już ponad 3 lata... Czas leczy rany czy może przyzwyczaja do bólu... Zawsze możesz do mnie napisać. Nie bądź sam ze swoim bólem. Ze swoimi myślami.
OdpowiedzUsuńBądź pokrótce chłop
UsuńPiotrze, można starać się wiele mówić, pisać, próbować ale każdy z nas jest nieco inny i przeżywa inaczej. Jednak ból po stracie ukochanej Osoby jest taką emocją, którą wszyscy znosimy z ogromnym trudem. Podobnie jak Ty straciłam Kogoś, kto odszedł na raka żołądka. Minęło kilkanaście m-cy. W pierwszych, m-cach nawet nie mogłam wypowiedzieć słowa "MAMA". Otwierałam usta żeby bezgłośnie wypowiedzieć dwie najtrudniejsze sylaby "Ma-ma". Słowa stawały kołkiem w gardle. Nawet nie musiałam zamykać oczu żeby widzieć Ją i siebie w szpitalu, każdy dzień w hospicjum, każdy moment choroby. Wydawało mi się, że nikt tego wcześniej ani później nie przeżył. Wiem czym jest trwanie do końca w tej chorobie(choć wolałabym nie wiedzieć). Umieranie na ten typ nowotworu...
OdpowiedzUsuńDługo myślałam, że nie podniosę się nigdy. Słowa "czas leczy rany" okazywały się być największym absurdem. Dzisiaj wiem, że ból nie znika, ale zmienia się. Czas (to tak znienawidzone przeze mnie kryterium) łagodzi obrzęk. Ciągle jeszcze popłakuję. Jestem świadoma tego, że każdego dnia wspinam się na tę stromą górę boleści, tęsknoty, żalu z nadzieją, że w końcu znajdę ukojenie. Kiedyś przeczytałam, że zmarłym ciężko z naszym bólem. Dzisiaj już potrafię uśmiechać się myśląc o Niej.
Nie chcę dawać żadnych rad, bo jakie. Chciałam tylko podzielić się swoim doświadczeniem.
Pozdrawiam.
Piotrze, można starać się wiele mówić, pisać, próbować ale każdy z nas jest nieco inny i przeżywa inaczej. Jednak ból po stracie ukochanej Osoby jest taką emocją, którą wszyscy znosimy z ogromnym trudem. Podobnie jak Ty straciłam Kogoś, kto odszedł na raka żołądka. Minęło kilkanaście m-cy. W pierwszych, m-cach nawet nie mogłam wypowiedzieć słowa "MAMA". Otwierałam usta żeby bezgłośnie wypowiedzieć dwie najtrudniejsze sylaby "Ma-ma". Słowa stawały kołkiem w gardle. Nawet nie musiałam zamykać oczu żeby widzieć Ją i siebie w szpitalu, każdy dzień w hospicjum, każdy moment choroby. Wydawało mi się, że nikt tego wcześniej ani później nie przeżył. Wiem czym jest trwanie do końca w tej chorobie(choć wolałabym nie wiedzieć). Umieranie na ten typ nowotworu...
OdpowiedzUsuńDługo myślałam, że nie podniosę się nigdy. Słowa "czas leczy rany" okazywały się być największym absurdem. Dzisiaj wiem, że ból nie znika, ale zmienia się. Czas (to tak znienawidzone przeze mnie kryterium) łagodzi obrzęk. Ciągle jeszcze popłakuję. Jestem świadoma tego, że każdego dnia wspinam się na tę stromą górę boleści, tęsknoty, żalu z nadzieją, że w końcu znajdę ukojenie. Kiedyś przeczytałam, że zmarłym ciężko z naszym bólem. Dzisiaj już potrafię uśmiechać się myśląc o Niej.
Nie chcę dawać żadnych rad, bo jakie. Chciałam tylko podzielić się swoim doświadczeniem.
Pozdrawiam.
Dziękuję Wam.
OdpowiedzUsuńYou can shed tears that she is gone
OdpowiedzUsuńOr you can smile because she has lived
You can close your eyes and pray that she will come back
Or you can open your eyes and see all that she has left
Your heart can be empty because you can't see her
Or you can be full of the love that you shared
You can turn your back on tomorrow and live yesterday
Or you can be happy for tomorrow because of yesterday
You can remember her and only that she is gone
Or you can cherish her memory and let it live on
You can cry and close your mind, be empty and turn your back
Or you can do what she would want: smile, open your eyes, love and go on.
napisal david harkins. nie wiem co jeszcze. chyba probowac zyc ;-D
Ja nie na temat, ale nie mogę się powstrzymac.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy tak można, ale w razie nie - to zmoderuj Piotrze i usuń tę notatkę.
Pan Kazimierz prowadzący niecodzienny blog, a związany z Gospodynią - Aniołem, a z Gospodarzem - banerem na swój blog (zajrzyjcie wszyscy koniecznie - polecam!) - bierze udział w konkursie na blog roku.
Może wesprzemy ?
http://gdzieindziej-kazimierz.blogspot.com/2012/10/joanna-sayga-chustka.html
Nigdy nie przestaje się tęsknić, choć tęskni się inaczej.
OdpowiedzUsuńTo nie znaczy, że nie można być szczęśliwym... choć inaczej..
serdeczne pozdrowienia
Czas, Czas Czas...
OdpowiedzUsuńNauczysz się patrzeć na to z dystansu. Docenisz, że BYŁO i masz za czym tęsknić. Pozostaną te najpiękniejsze wspomnienia i dadzą siłę do działania.
Tak było w moim przypadku. Chociaż nadal tęsknię niesamowicie.
Nie wiem, czy pomoże, ale polecam książkę o Macieju Kozłowskim napisaną przez jego żonę.
OdpowiedzUsuńNie jesteś sam. Poszukaj sobie podobnych.