Najpierw news z linii frontu: z dniem 28 stycznia Fundacja "CHUSTKA" została wpisana do KRS pod numerem 0000448945. Dla mnie oznacza to ponowne malowanie biura.
A teraz kwestia zasadnicza. Piszecie jak wiele Joanna zmieniła w Waszym życiu. Często wspominacie fragmenty bloga, które się do tego przyczyniły. Jakie są Wasze ulubione cytaty?
Nie pamiętam z którego to posta, ale to cytat który mogę wytatuować sobie na czole:) ..i choć wiem, że globus się nie zatrzyma, gdy upłynie termin mojej ważności, chciałabym się przydać... Co dała mi Joasia? Wszystko. Zauważam życie i rodzine wokół, doceniam co mam i nie zamartwiam sie pierdołami. Uwielbiam wracać do bloga i porechotać z historii np z Giancarlem nt poprawnej nauki pisania słowa "Fiut" itp itd. Nie znałam jej osobiście i z pewnościa nie dorastam jej do pięt w inteligencji i odwadze w wyrażaniu siebie- chciałabym mieć to po niej... Ja mimo że wirtualna też przechodze żałobę po niej...Ściskam.
"dziś obchodzimy drugą rocznicę spotkania - zapoznania w kinie.
Hołdys napisał dwa dni temu na twarzoksiążce, że jeśli dysponowałby maszyną czasu, cofnąłby się do dnia, w którym poznał swoją żonę Gusię i chciałby przeżyć jeszcze raz wspólne życie, co do sekundy.
nie mam zadnego ulubionego cytatu bo pochlonelam blog Joanny zbyt szybko, a potem czytalam do tylu. wszystko wydaje mi sie cenne, bardzo. jednak chcialam napisac, ze to wspaniale ze blog zyje nadal. Joanna zyje nadal. W pewnym sensie. Ja tak to rozumiem, to wlasnie, to jest zycie wieczne.
"wierzę w spójność rzeczywistości. w spraw przenikanie, ludzi powiązania, w zamkniętą sumę energii wszechświata" i jeszcze... "lubię myśleć o tym, co będę robiła na starość"
Tak, ta niemiecka sporsmenka była w dechę. Tylko troszkę się zastanawiałam, czy taka sytuacja miała miejsce? Bo Joanna dopuszczała (i o tym napisała) delikatne naginanie faktów. Nie wnikam, tekst przezabawny
Nie mam ulubionego cytatu, ale często myslę stykając się z problemami, ze zjawiskami - jakby Chustka je odebrała i opisała - na pewno pięknie - głęboko, mądrze i prosto. Brakuje mi jej odbioru świata. Tłumaczenia. Głębi. Prostoty.
"...jechaliśmy i, gdy już minął ból po badaniu, było cudownie. gorące jesienne słońce grzało mi nos przez szybę auta, drzewa mieniły się tysiącem odmian zieleni, żółci i rudości, zaróżowione i poczerwieniałe bluszcze pięknie wiły się na pniach. to była wspaniała przejażdżka."
Ten fragment posta tak bardzo zapadł mi w pamięć, że jadąc samochodem jako pasażer oglądam świat przez okno i zachwycam się. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, te kilka zdań otworzyło mi oczy. Ja nadal jestem od Chustki uzależniona i po prostu "nie ma dnia bez Chustki"
mam to samo, bardzo czesto wracam w myslach do tego posta Asi. Musiala juz byc wtedy bardzo, bardzo chora, i te slowa, te wspaniala przejazdzke, odebralam bardzo silnie. Teraz mysle o nich czestojako o podsumowaniu ludzkiego zycia, sa dla mnie memento.
i tak sobie z przyjemnością pomyślałam, że: 1. inni też mają raka, tylko o tym jeszcze nie wiedzą 2. inni też umrą, tylko jeszcze sobie tego wyraźnie nie uświadomili 3. moim atutem jest to, że wiem, że prawdopodobnie w najlepszym razie mam około dwóch lat życia, więc muszę się postarać ich nie zmarnować 4. inni nie wiedzą kiedy umrą, więc nie mają szansy bawić się tak dobrze jak ja.
cóż, dotykam życia. takie właśnie jest. ... 13 grudnia 2009 jeden taki jakiś zaczepił mnie na portalu randkowym. na profilu zamieścił same durne zdjęcia. a opis profilu miał przemądrzały. po dwóch tygodniach zdawkowej korespondencji (wymieniliśmy ze sobą może z pięć jednozdaniowych wiadomości) zaprosiłam Go - na przyczepkę - do kina. i tak szłam na seans z przyjaciółką. ... i mam wasze spojrzenia w metaforycznej piździe, ćwoki. ... Niemąż, który był wczoraj fatalnie społecznie aspołeczny, na to: nie, jestem koleżanką, niemiecką sportsmenką na sterydach, najebać ci? ... spotkałam się jakiś czas temu z takim jednym, w którym kochałam się pół życia (zanim zaczęłam się kochać w Niemężu). gość waży pięć ton, wyliniał, podszedł wodą, zamiast zębów ma poczerniałe pnie, do tego - zaburzenia krążenia, rozwalona trzustka, wątroba, śledziona, odkorowany mózg. a dwadzieścia lat temu był zachwycający niczym Jim Morrison. na powitanie wyjąkał ale się porobiło, co? miałam ochotę zakrzyknąć no kurwa jest grubo, wyglądasz jakbyś umarł roku temu i grabarz o tobie zapomniał. ale opamiętałam się, ugryzłam się w język, puknęłam w czoło, przeżegnałam lewą nogą. ... sapię zła na siebie i na omleta. - kiedyś, jak będziesz starszy, powiem Ci co myślę o takim jedzeniu - złorzeczę enigmatycznie. - a co mi powiesz? powiesz: kurwa, ale duży naleśnik z tego omleta? - dopytuje się z zainteresowaniem Syn. ... - tankowałam i tak się zamyśliłam, że odjechałam spod dystrybutora, wyrywając węże (od gazu i od benzyny) temu dystrybutoru - założyłam konto bankowe - podczas uroczystego rozdziewiczania karty bankomat ją pożarł i pojawił się komunikat BANKOMAT NIECZYNNY - AWARIA; kartę mają przesłać jak naprawią bankomat - dostałam 300 zł mandatu + 10 punktów za energiczną jazdę w terenie zabudowanym - udało się załatwić sprawę "na raka" - do czegoś się w końcu przydał; czekam na komentarze świętoszków, że to nieuczciwe :> - pobrałam z netu maszynę do uzupełniania wniosków unijnych, ale niestety Podczas wykonywania bieżącego żądania sieci Web został wygenerowany nieobsługiwany wyjątek. Informacje dotyczące pochodzenia i lokalizacji wyjątku można zidentyfikować przy użyciu poniższego śladu stosu wyjątku - nie wiem co to znaczy - grunt, że wniosku uzupełnić się nie da ponadto od dziś odpoczywam od firmowej poczty, bo nazwa.pl zapomniała o fakturze, więc usługa została odłączona. ... wiem, nie wyglądam na poważnie chorą. żeby wyglądać comme il faut powinnam chodzić w spranej pasiatej piżamie, powłócząc obandażowanymi nogami. twarz mieć powinnam oblepioną zielono lśniącym gilem i ciągnąć za sobą zakrwawiony kabel od kroplówki. albo, przynajmniej, oblec się we włosienicę, krzywo zamotać na głowie burą szmatę, a będąc w pobliżu ludzi - przewalać żałośnie okiem, teatralnie wzdychać i jęczeć spierzchniętymi, sinymi wargami: mam raka, uhuhuhuhuuuu.... ... korci mnie, żeby zdejmować perukę przy wchodzeniu do miejsc publicznych, z jednoczesnym gromkim powitaniem, np. darz bór! czy ave satan!, albo z innym, równie durnym hasłem, np. to napad, ręce do góry! ... [713]. ...
Wchodzę codziennie, czytam od końca do początku, od początku do końca. Przeżywam na nowo i wciąż uczę się od Niej. I pomyślałam ostatnio, że ten soczysty, radosny sposób spostrzegania świata jest przecież charakterystycznym objawem ostrej fazy zakochania. „Normalnie” ludziom to przechodzi po kilku miesiącach, Jej miłość do Ciebie Piotrze przekroczyła także te granice. Trzymaj się.
Pozwoliła mi docenić moją mamę, która nie pozwoliła żeby wpływ miał na mnie mój rodzinny "Voldemort" i dała sobie radę z malutką ówczesną mną. Zakiełkowała we mnie myśl o śmierci, która wydawała się odległa i nierealna, trochę jak wypadek samochodowy - innym się zdarza, nam nie. Pokazała, niestety, że zdarza się, jest wszechobecna i nie da się uciec. Myślę o Niej i o Panu, Panie Piotrze codziennie. Patrzę w oczy mojego "Niemęża" i w duchu dziękuję Chustce, że pacnęła mnie w głowę niewidzialną ręką, zapaliła nad głową żarówkę rodem z kreskówki i krzyknęła 'ciesz się do cholery!'. I ciesze się. Mimo, że miałam okazję poznać ją tylko tutaj, to w jej imieniu ciesze się ze wszystkich drobnych chwil. Niezmiennie ciepło o Was wszystkich myślę, i chociaż czasem zastanawiam się czy nie podchodzi to pod bycie dewotą, która żyje życiem serialowych postaci - martwię się o Was, płaczę, przeżywam, tęsknię, myślę... mimo, że znam Was tylko drogą literkową :) Pozdrawiam!
Cytatu nie pamiętam. Ale życie chwilą, docenianie najmniejszych radości, szukanie tego, co najlepsze tu i teraz - pamiętam. Joanna nauczyła.
Kocham. Jestem kochana. Doceniam to z całych sił. Przeżyłam wiele. Co nie zabiło to wzmocniło. Mam szklankę przepełnioną - i nawet jeśli gromy walą w mój dom szukam w tym światła, nie ciemności.
Z większą czułością głaszczę psa. Czuję jego sierść pod dłonią - bardziej. Jestem wdzięczna za Najbliższego - z każdym dniem bardziej. Inaczej brzmi majowy śpiew śpiew słowika, a problemy straciły na ważności. Bo oprócz śmierci prawie każdy problem da się jakoś rozwiązać...
I bardziej jestem przygotowana na śmierć. Pogodzona. Zrozumiałam, że śmierć jest częścią życia. I tylko nie chciałabym TAK cierpieć - ani też patrzeć na cierpienie najbliższych...
Zawdzięczam Joanie mnóstwo odkryć. Jest mi bardzo bliska i często mam ją w głowie i w sercu:)
Tez cytatow nie pamiętam. Może tylko jeden z komentarzy ."Nie żryjcie się ".To utkwiło mi w pamięci jak Magdy " łeb do słońca " .I staram się . Z różnym skutkiem ale staram się odpuszczać sobie i innym .Staram sie bez wkurzenia słuchac poraz enty historii mojej Mam ( a wierzcie mi słuchanie o tym jaka sukienke miała na sobie 60 lat temu do łatwych nie należy ) .Słucham jednak ,bo czas ulotny jest .
"my jutro znowu na ósmą w nocy" - chyba spoza bloga, nie dalej jak dziś rano cytowałam w odpowiedzi na maksymę z czyjegoś walla "o 7 rano najgłośniej słychać syreni śpiew łóżka". na blogu za to jest "Syna odwożę w piżamie, chrzanić konwenanse".
Zastanawiam się nad twoim pytaniem i wychodzi mi, że nie mam w głowie cytatów. Mam słowa, obrazy, wiersze które zmieniły krajobraz mojego języka. Na pierwszy rzut: rzeczona ósma w nocy, bolicoś, pudel w okularach, pytanie: "co dziś robię najlepiej na świecie?" (czy jakoś tak), krewetki w akwarium, zimowe małpki odmawiające "Brewiarz" Herberta, "Pieczęć" Julii Hartwig, "A tego roku" Grochowiaka, "Lalka" Leśmiana, rzeczone "bla bla bla" z posta 881, "znikła twarz" "nieuchronna składowa misterium". Wyłowione ad hoc: "pan profesor jest taki, że gdybym miała jeszcze jeden żołądek, nie zawahałabym się dać ponownie zoperować. i jeszcze raz, i jeszcze. i jeszcze"
Kochanie (...)nikt tak jak ja nie umyje Ci plecków, nie nałoży pasty na szczotkę, nie poprawi rękawów koszulki. nikt tak jak ja nie okryje kołderką, nie wycałuje i nie wyprzytula przed snem. nikt. nikt. nikt. więc póki jestem, póki mogę, zrobię co zechcesz. to nie jest strata czasu, jasne, że nie, Syneczku...
Rypło mnie to w potylicę i sprawiło, że dwa razy się zastanowię, zanim zacznę popędzać córkę, żeby się nie guzdrała. Ostatnio w ogóle już tego nie mówię.
nie zapomne tekstu o tym, ze bedzie prosic przechodniow by pierdolneli ja w plecy warzachwia, ktora zamierzala nosic przy sobie na wypadek zatkania sie przewodu pokarmowego albo o tym jak Niemaz byl enerdowska plywaczka i chcial pobic ujaranych panow od choinek:P
mili Czytacze, towarzyszycie mi od marca 2010. wówczas przypadkowo wykryto u mnie raka. od tamtego czasu przeszłam cztery operacje, ponad piętnaście kursów chemii, dwadzieścia jeden seansów teleradioterapii, cztery zabiegi brachyterapii. w efekcie guz pierwotny został wycięty, zaś przerzuty - częściowo usunięte, częściowo - powstrzymane. choroba jednak rozwija się nadal, zajmując kolejne obszary. operacje, chemie i naświetlania sprawiły, że nadal tu jestem, ale obiektywnie rzecz ujmując, jakość życia jest niska. z każdym miesiącem jest gorzej. za jakiś czas będzie gorzej z każdym tygodniem, a potem - z każdym dniem. sprawdziłam:tak ta choroba wygląda. tak jest i już. czyli: któregoś wieczoru posta nie napiszę. nie będzie go też nazajutrz, ani dnia następnego. tymczasem jestem. i dziękuję, że co wieczór wpadacie mnie odwiedzić. póki jestem,spędźmy pozostały nam wspólny czas w dobry sposób.
na drzewie algorytmu mojego leczenia nie ma wierzchołków końcowych. przeważają zamknięte i wykluczające się możliwości. chciałoby się powiedzieć - jesień jest, co się więc dziwić - liści nie ma. ale nie żywię do nikogo żalu ni pretensji. wybierałam sama, wybierałam najlepiej jak umiałam. mimo braku znajomości zasad, mimo świadomości czekającej mnie przegranej, dokonywałam, dokonuję, wyborów najlepiej jak potrafię. a przynajmniej - staram się. wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby nie całkowite oddanie i zaufanie Niemęża i Babci B. dzięki Nim czas choroby stanowi najwspanialsze chwile mojego życia. pławię się w miłości.
powtórzę więc raz jeszcze: chwilo, trwaj.
Joanna pokazała mi jak można starać korzystać w pełni z życia,pomimo ciężkiej choroby,pomimo rokowań choroby jakie wciąż słyszała,pokazała mi jak można zdobywać się na śmiech,żarty,radość,jak cieszyć się wieloma rzeczami kiedy nie wiadomo czy nadejdzie "jutro ",jak żyć w miarę normalnie ze świadomością że nie będzie dobrego zakończenia tej historii .Mogę się od Niej uczyć bo „jutro” mogę być w takiej samej sytuacji jak Ona pewnego dnia się znalazła .I choćby za to jedno bardzo wysoko Ją cenię i jest dla mnie wspaniałą osobą że zdobyła się mimo ciężkiej choroby na prowadzenie tak cennego bloga.
zbiegiem okoliczności przeczytałam ostatnio na kilku blogach posty, które mnie zmierziły. prymitywne posty i komentarze, które charchnęły dulszczyzną i demagogiczną retoryką. fuj. nie lubię demokracji, nawet w internecie.
*** jeśli czegoś nie wiem - przyznaję się. sprawdzam, szukam informacji. jeśli potrzebuję pomocy, proszę o nią. jeśli coś źle zrobię, pomylę się - przepraszam. jeśli mam ochotę być sama - chowam się, izoluję. nie obarczam innych swoimi problemami. nie "wiszę" emocjonalnie na nikim. nie manipuluję.
jeśli przedszkolanka bije Syna, piszę pismo do pani dyrektor, straszę kuratorium. do skutku. jeśli Syn kłamie, świadomie robi źle, karzę Go. nie udaję, że nie widzę. gdy chcę, żeby Niemąż złożył mi życzenia urodzinowe, informuję Go w przededniu o nadchodzącym święcie. chcę otrzymać jednoznaczną odpowiedź - formułuję zamknięte pytanie. przede wszystkim - szukam rozwiązań w sobie. nie marudzę, nie jęczę. działam.
było to tak: gdy byłam dziewczynką, Babcia B. powiedziała mi, że jako dorosła powinnam być samodzielna, samorządna, samofinansująca się. słowem - przekazała wzorzec.
nie pamiętam cytatów, a jakbym pamiętała to bym musiała wszystkie posty spisać, bo w każdym coś niezwykłego było. Nie wiedziałam, że tak może mi Jej brakować. Nie znałam jej przecież, tylko z postow. Nie zdążylysmy porozmawiać że sobą przez szklane ekrany. Dziękuje Piotrze za dodany dziś cytat Joanny. Był mi potrzebny i będzie nadal
ostatnie kilka lat biegłam dokądś na niebotycznych szpilkach w wąskiej spódniczce i jedwabnej bluzeczce, z laptopem pod pachą. nie pamiętam tylko dokąd. ani po co.
16 lipca 2010 dobrze sie komponuje z moim obecnym stanem (chora - ale muuusze jutro isc przeciez do pracy bo zakonczenie roku finansowego i taki bardzo wazny raport, wiesz...). I z tym, co powiedzial on na to: ale wiesz, to naprawde nie jest wazne, juz niedlugo nie bedziesz pamietala ze mialas taki bezsensowny problem... Racja, racja...
Jest pewien kłopot z wyborem szczególnych cytatów z bloga Asi,które są cudne i cenne ponieważ jest ich ogromna ilość a wiele z nich nabiera innego,ważnego wymiaru przez kontekst sytuacyjny i osobowość Joanny.Blog Asi to perełka.To spójna całość łącząca w sobie właściwości pamiętnika wyjątkowo ciekawej osoby,poradnika dobrego i uważnego życia,uczty intelektualnej i kawałka dobrej literatury.Odnośniki do ważnych dla Asi piosenek,cytaty tekstów innych autorów uzupełniają i ubogacają Jej przekaz. Mamy nadzieję,że niebawem będzie można kupić Asiowego bloga w formie książki (i CD załącznikami),którą będzie można zawsze mieć przy sobie.
"obiecuję, że jak przejdę na drugą stronę, to będę na Was czekać. przytrzymam Wam drzwi. podam kapcie. oprowadzę po obiekcie. pokażę gdzie jest kuchnia, gdzie ubikacja, gdzie są sypialnie.
i choć nie wierzę w Boga w kościele, w eucharystii, w księdzu, to mam wiarę, że Tam coś jest. coś bez wątpienia dobrego. jak powiedział Niemąż: tyle religii nie może się mylić." ------------ Czyli co, proszę Państwa;będzie dobrze!
nie mam ulubionego cytatu mam ulubionego bloga on jest moim drogowskazem w życiu nauczył mnie jak zyc i nawet krople deszczu które teraz pukaja kojarzą mi się z joanna bo pewnie tez by ją zachwyciły.Najgorsze jest to że człowiek jest takie stworzenie że gdyby nie choroba takich rzeczy by nie zauważył.Każdego z nas niszczy niestety pęd zycia.Dlatego joanna zwolniła moje zycie i widzę więcej.W tym wszystkim jedno jest tylko pocieszające jej choroba miała jakis ,,sens" i my wszyscy z tego korzystamy.
Ja to bym bardzo chciała żeby blog Joanny został wydany w formie książki a zyski były przekazywane chociaż w jakiejś części na konto fundacji.
Byłabym pierwszą klientka na otwarciu księgarni może warto o tym pomyśleć!!!!!!!
Blog jest pełen wartych zapamiętania myśli, także jak najbardziej popieram pomysł z książką. Może nawet kiedyś ktoś zdolny zrobi film fabularny..? a w temacie, bardzo mi się podobało, jak Joanna pisała o Tobie Piotrze, że jesteś "Człowiekiem Wielkiego Formatu" i że chciałaby, żeby Jaś wyrósł na równie udanego faceta. Utkwił mi w pamięci również ten wpis:
chcę w te wakacje spłynąć Krutynią. chcę powiedzieć tak Niemężowi. chcę napić się drinka, gdy mój Syn skończy studia. chcę wtulić się w ciałka wnucząt i sprawdzić, czy będą tak cudownie pachnieć jak Pulpet, gdy był maleństwem.
Blog Joanny jest cudowny i jedyny w swoim rodzaju - taka byla tez dla mnie i chyba dla wielu innych - Joanna... I wiedzialam i czulam to jeszcze gdy mogla pisac bloga. Trudno rowniez jest mi cytowac cokolwiek bo wiele wpisow i okreslec jest fajnych a wiele zdan to czyste aforyzmy i madre mysli... Tak jak inni od Joanny nauczylam sie zyc tu i teraz... cenic kazda chwile i moich najblizszych.
Z jej powiedzen bardzo lubie "co ja pacze!" :))
Piotrze pozdrawiam bardzo cieplo, rowniez usciski dla Jasia, jesli to mozliwe...
Piotrze, czy możesz napisać jak czuje się Jaś?Codziennie myślę o nim, jak on daje radę po stracie Mamy, jak poradził sobie w nowym, całkiem nowym życiu bez niej.Czy jest możliwe dowiedzieć się cokolwiek, co uspokoi?
ten blog ma tak wiele celnych, zabawnych, też smutnych wszelkich wartych zapamiętania zdań, że jak tu wybrać.... a ja pamiętam coś takiego .... nie mam siły pisać, mam potężną zniżkę, dziś od popołudnia znowu boli mnie bolicoś. ale że okoliczności są świąteczne, więc życzę Wam, czego tylko zechcecie. to cała Chustka
"jeśli czegoś nie wiem - przyznaję się. sprawdzam, szukam informacji. jeśli potrzebuję pomocy, proszę o nią. jeśli coś źle zrobię, pomylę się - przepraszam. jeśli mam ochotę być sama - chowam się, izoluję. nie obarczam innych swoimi problemami. nie "wiszę" emocjonalnie na nikim. nie manipuluję".
przyglądam się rodzinie, którą staliśmy się wraz z Synem i Nie mężem. do tej pory nie widziałam nas wyraźnie, za bardzo byłam skupiona na podstawowym funkcjonowaniu, na bólu, na uciążliwych dolegliwościach, na lęku, na strachu. zaskakuje mnie to, co widzę. tworzymy rodzinę. po raz pierwszy w życiu zbudowałam normalną rodzinę.
po wielu poszukiwaniach trafiłam na Nie męża, zjedliśmy beczkę soli i oto proszę, są efekty. Syn zwraca się do nas per kochani rodzice. stworzyliśmy w Jego głowie homogeniczny obraz nas, jednogłośnego tworu, który wspólnie wychowuje. od kilku miesięcy na Jego rysunkach występujemy w trójkę: On, po środku wujeczek, obok mama. w otoczeniu serduszek i kwiatków.
Na mnie cholerne wrażenie zrobił może nie cytat,a wpis[912]-bo tak musi być w świetle obowiązującego prawa.To było jak uderzenie głazu ze stu metrowej wysokości.Wyobraziłam sobie siebie po śmierci Mamy i Ojca zajmującego się mną" w świetle obowiązującego prawa".Nie uwłaczając ojcom.Byłam szczęśliwa,że mogłam zostać z Babcią.A cytat?-NIE ŻRYJCIE SIĘ! No i-Nakarmcie rybki;)
"....kto cię synku przytuli, kto zagrzeje piżamkę na kaloryferze..." tyle (aż tyle albo tylko tyle), płacze za każdym razem gdy to czytam, też mam synka i też grzeje mu piżamkę na kaloryferze, to zdanie daje mi siłę do walki z moją chorobą......
"... - mamusiu, gdy już umrzesz, będę cię odwiedzał na cmentarzu i będę cię nadal kochał. - ja też będę Cię zawsze kochać. i będę z Tobą wszędzie, wystarczy, że spojrzysz w niebo - ja tam będę. będę nad Tobą czuwała i Cię chroniła. - a w deszczu będziesz? - jasne! będę, przecież wiesz jak lubię, gdy pada. - to będę wychodził z wiaderkiem na dwór, będę nabierał deszcz i zanosił go do swojego domu. ..."
Czytałam to dziesięć razy, a znowu ryczę. W pracy jestem, nie wolno mi ryczeć do monitora. W domu mi nie wolno, bo dziecko nie rozumie co się dzieje, a i ja chcę być wtedy z nim, bardziej.
Tak bym chciała mieć to na papierze, w pięknej, twardej oprawie i móc się zaryczać do poduszki.
Nie mam jednego ulubionego cytatu, jest ich wiele. Bo dla mnie cały blog Joanny jest jak dobra książka, którą po przeczytaniu w całości, jednym tchem, odkłada się na półkę, ale tylko na chwilkę, dla refleksji, dla zrozumienia życia i śmierci, a zaraz potem do niej powraca…. Jestem chora na raka i mam synka dokładnie w wieku Jasia. Często powracam tutaj, gdy tylko potrzebuję siły aby nadal żyć...
tymczasem Vileda przygotowuje okolicznościową przemowę. skupiona, formułuje myśli, waży słowa, składa zdania w akapity. mierzy pauzy. przelicza przecinki i kropki. otwiera pysk. będzie gadać. powie, co sądzi. i chuj, znowu tylko rozpaczliwe maaaaaaaaaa! maaaa! nic straszniejszego od bezradności. mam tak samo.
*** a potem, jeśli jestem w stanie słuchać, snuje wymyślone historie. przytulam się do Niego, wącham i gładzę Go, słucham bicia serca, przyglądam się mimice, gestom. wyczuwam tuż pod powierzchnią jędrnej, lekko spoconej skóry krążące pytania, zdumienia, olśnienia. Jego ciało tętni życiem, radością, ciekawością. ***
lubię dotykać życia. mam tak odkąd pamiętam. zatrzymuje mnie tu i teraz. odczuwam to, co jest, takim jakie jest. z tą różnicą, że kiedyś nie uginałam karku. i teraz mam trochę więcej cierpliwości. zgadzam się, akceptuję. po prostu tak ma być. przyjmuję wszystko, co otrzymuję. i uważnie się przyglądam. i cieszę się, że jest. tego samego uczę Syna. i lubię patrzeć, gdy zatrzymuje Go codzienność w swojej niezwykłości. szadź na łące, kot w oknie, kształt chmury, smak kanapki. żyjemy. ale to fajne.
'[...] od czasu urlopu wychowawczego nie prowadziłam takiego życia. ostatnie kilka lat biegłam dokądś na niebotycznych szpilkach w wąskiej spódniczce i jedwabnej bluzeczce, z laptopem pod pachą. nie pamiętam tylko dokąd. ani po co.'
a jeśli umieram, to co będzie dalej. będę was odwiedzać, może straszyć, może drżeć listkami bzów w bezwietrzną pogodę. będę wróbelkiem na parapecie, może kamykiem w bucie, może chmurą w kształcie dinozaura.
Miałam szczęście, ostatniej nocy Joanna mi się przyśniła. Było wesoło :) Weszłam więc na Jej wpis z 31 stycznia 2012, a tam takie cudeńka:
Henryk Ferdynand Kaden powiedział: Umieć się cieszyć jest trudniej niż umieć cierpieć. oraz: Wesołość to chwilowe zwycięstwo człowieka nad śmiercią. więc cieszmy się chwilą, zaczarujmy czas. znacie może jakieś nowe dowcipy? a może przyśniło, przydarzyło się Wam coś zabawnego?
mnie zeszłej nocy śniło się, że handlowałam kradzionymi motocyklami! a było to tak: gdy dotarłam na giełdę motocyklową do Radomia*, okazało się, że na przyczepce, na której przewoziłam zielony ścigacz, niczego nie ma: ktoś ukradł mi motór, który ja komuś innemu ukradłam.
* nic nie wiem o istnieniu giełdy motorowej w Radomiu.
Dopiero, co poznałam. Zupełnie przypadkiem. Czytałam bloga Joasi od rana do nocy, każdego dnia. Bałam się ostatnich postów. Wiedziałam przecież . To uczucie, kosmiczna bliskość, totalnie naturalna. Nigdy Cię nie poznałam babo, a jesteś mi bliższa niż najlepsza przyjaciółka. Pokochałam Cię, Ciebie CAŁĄ, kluch wprawdzie skleja mi gardło, ale staram się oswoić to uczucie.........Szczerze mówiąc, jestem rozpier...lona. Myślałam,że więcej rozumiem. Moja babcia, parę tygodni przed śmiercią - nikomu nie powiedziała,że ma raka jelita grubego, chociaż wiedziała przecież - to było dawno, 23 lata temu, próbowała się ze mną pożegnać, nie umiała. zniknęła, nagle, przecinając mnie na pół. Do tej pory boli. Piękna, cudowna kobieta. Dziadek udusił się z bólu. Rak jelita, żołądka... badałam się, chyba jestem zdrowa. Mam synka w wieku Jasia, gdy czytałam bloga, stałam się Joasiu Tobą. Nie, nie przerażało mnie to, nie przejęłam raka. Stałam się Tobą, Twoim fokusem na źdźbło trawy, przymkniętymi powiekami w ciepełku słonka, jedwabiem sierści mruczącego kota, Twoim Synkiem w Twoim sercu. Ty w moim. Jesteś we mnie. Całym swym silnokruchym człowieczeństwem i bajecznie kolorowym proszkiem świeżo zdmuchniętej przez wiatr , misternej mandali. Z intencją o Wszech panującą Miłość...dziękuje Ci. Piotrze, martwię się o Jasia. ukochaj Go, utul. Całuj w zamknięte oczka. Nie rozumiem, czemu nie został z Tobą....Podziwiam sprawę Fundacji. Życzę Ci spokoju, harmonii, żebyś był obsypany przez życie pięknem i prawdą. Ilona
12.03.2012 odbieram Go ze szkoły. idziemy do szatni. trwa przerwa. harmider, ruch, duszny zapach stołówki i tysiąca kapci. przyłapuję się na tym, że podaję dłoń Synowi, ale dyskretnie. nie wiem, czy to już nie obciach iść ze starą za rękę. nie, nie wstydzi się. podaje i mocno mnie trzyma. idziemy. dwuosobowa procesja drobnego gestu miłości.
mnóstwo ich, mnóstwo :)! podczas czytania notek (po raz pierwszy, drugi, ...) miałam otwarty notatnik i zapisywałam słowa kolejne i kolejne...
m.in. [606].
lubię dotykać życia. mam tak odkąd pamiętam. zatrzymuje mnie tu i teraz. odczuwam to, co jest, takim jakie jest. z tą różnicą, że kiedyś nie uginałam karku. i teraz mam trochę więcej cierpliwości. zgadzam się, akceptuję. po prostu tak ma być.
przyjmuję wszystko, co otrzymuję. i uważnie się przyglądam. i cieszę się, że jest.
tego samego uczę Syna. i lubię patrzeć, gdy zatrzymuje Go codzienność w swojej niezwykłości. szadź na łące, kot w oknie, kształt chmury, smak kanapki. żyjemy. ale to fajne.
wiele z powyższych cytatów obudziło wspomnienia. Ale prócz mądrości zostały też zwyczajności. Uwielbiałam jak na Biedronkę, mówiła Biedra. Raz napisała o ananasach z Biedry - słodkich jak nie wiem co - a ja zaraz poleciałam je kupić. I czułam jak bym z nią jadła te pyszne owoce.
A moge cytat z egze-gezy?? "kciukaski - chujaski, głupie wierszyki, jeszcze głupsze życzenia wyzdrowienia. wszystko miałkie.
prawie każdy coś próbuje powiedzieć. większość - choć z dobrej woli - niepotrzebnie. nie ma właściwych słów. inni - uporczywie milczą, zamienieni w słup soli, speszeni sytuacją.
ale to nie o słowa chodzi. potrzebuję bliskości.
więc znowu żujemy sushi, w naszej restauracji, przy naszym stoliku. wyrwałyśmy chwilę dla siebie. międzywojewódzkie spotkanie metafizyczne. rozmawiamy. chłonę Twoją obecność, uśmiech, gesty, nową fryzurę. jesteśmy, razem. wcale nie musisz mnie rozumieć - wystarczy, że jesteś."
Czytam czesto blog chustki. nigdy nie zostawiłam jeszcze komentarza
POST 3: "przez ostatnie dwa dni, zalewając się łzami rozpaczy, zamknęłam kilkukrotnie swoje życie. niestety, bez sensownej puenty. w związku z tym postanowiłam, że nie mogę jeszcze odejść.
chcę w te wakacje spłynąć Krutynią. chcę powiedzieć tak Niemężowi. chcę napić się drinka, gdy mój Syn skończy studia. chcę wtulić się w ciałka wnucząt i sprawdzić, czy będą tak cudownie pachnieć jak Pulpet, gdy był maleństwem.
pierdolę. zostaję. nie umieram."
dużo jej słów pisanych zostało w mojej głowie. ten post jest kropelka tego co zapamiętałam. Zrobiło to na mnie wrażenie. na +
"– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy? – Nic wielkiego. – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika."
Pojawiło się w którymś poście, nie pamiętam którym ... Czytałam wtedy bloga po kryjomu, w pracy ... bo nie mogłam się oderwać ... I wtedy bardzo trudno mi było zapanować nad łzami. Tak samo jak Joanna "mówi" do Jaśka, że nikt jak ona się nim nie zajmie i spędzanie z nim każdej chwili to nie jest strata czasu ... Trafiłam na bloga już po śmierci Joanny, czytałam niemal jednym tchem ... Bo można tu znaleźć ogromną ilość wartościowych treści. Często mnie też rozbawiała swoimi spostrzeżeniami i sytuacjami z życia wziętymi. To dzięki niej jestem dziś bardziej cierpliwa, doceniam co mam, cieszę się każdą chwilą.
Joanna zabijała mnie każdego dnia. Z zaskoczenia. Przekąsem, poczuciem humoru, dystansem.
Pierwszy raz zabiła mnie wstępem: "w piątek 9 i sobotę 10 kwietnia pokazałam swój spód czterem ginekologom w dwóch szpitalach. pobrano mi raz krew. zrobiono dwa przezpochwowe usg, które łącznie na dziewięciu zdjęciach uwieczniły moje (jak się okazuje), bogate wnętrze. mam 34 lata. ważę 56 kg przy wzroście 171 cm. urodziłam pięć lat temu przez cięcie cesarskie chłopczyka.
od kilkudziesięciu godzin mam raka. "
Potem nie było gorzej: "blog odnotowuje znaczną popularność, mając średnią dzienną ilość odsłon ponad 350. rozumiem, że wchodzicie na stronę sprawdzić, czy żyję."
"a jutro poprowadzę ostatnie szkolenie przed operacją. na dobry początek końca teścik im zrobię z ogólnej wiedzy, niech się trochę postresują, a co. lubię patrzeć na ten popłoch, to mnie odpręża."
"i tak, zgodnie z daną mi obietnicą, kolejny pracownik służby zdrowia dołączył do listy osób, którym Niemąż oderwie łeb i nasra do szyi. "
Charakterek miała, ale akurat w tym wypadku słusznie:
"od trzech dni mam możliwość sprawdzania, jak niezwykle interesujące jest dla innych oglądanie mnie w mało kobiecej fryzurze. pozdrawiam więc wycieczki, które zwiedzały zamek w Reszlu: chuj wam w dupę! pozdrawiam również spacerujących po Mikołajkach: wam też, ten sam chuj, w dupę! pozdrawiam ponadto stolicę, warszawski kołowy ruch drogowy oraz pewną pocztę przy ul. Grochowskiej: chuj wam w dupę! chuj! w dupę! i nie, nie chodzi mi o to, że ludzi się przyglądają. to, ewentualnie, staram się zrozumieć. chodzi mi o komentarze, chichoty, o wskazywanie palcem, trącanie się łokciami, o rozmowy, które zamierają w pół słowa, gdy przechodzę obok.
nie wstydzę się ludzi. nie wstydzę się choroby. wstyd mi przed moim Synem, bo Go oszukałam. ludzie, en masse nie są fajni."
oprócz wielu wielu wielu słów które zostały we mnie bardzo, mocno dotknęły mnie i sprawiły że widzę inaczej, odruchowo gdy przeczytałam pytanie : "pierdolę zostaję nie umieram" przepraszam ale czytając wspominając mam oczy w mokrym miejscu... chociaz nie znałam Jej, a i na blog trafiłam jakoś w lecie 2012r. czytałam w pracy niezważając na kontrole które podówczas mnie nachodziły...
Trafiłam na tego bloga przypadkiem. Zaczęłam go czytać i już nie mogłam się oderwać. I tak wracam tutaj codziennie, od miesiąca. Joanna bardzo dużo zmieniła w moim życiu jeśli chodzi o odwagę w wyrażaniu samej siebie. Mam podobne jak ona spojrzenie na świat: doceniam rzeczy małe i proste, cieszę się chwilą, podziwiam przyrodę, lubię deszcz. Ale ona tak lekko i jednocześnie tak dosadnie potrafiła ten świat opisywać. A z takim ładunkiem delikatności, ciepła, życzliwości, głębokiej mądrości i pięknej, pięknej polszczyzny nie spotkałam się jeszcze nigdy we współczesnej kulturze - nie chcę, żeby to zabrzmiało patetycznie. Miała prawdziwy talent pisarski i talent dostrzegania i nazywania spraw najważniejszych. I ta jej niezwykła siła - w tak kruchej postaci. Ta szczerość, żywiołowość reakcji, czystość spojrzenia - niezmiennie podziwiam i choć jej nie znałam osobiście - stała się jakąś częścią mojego życia. Bardzo ważną częścią. Cytatów byłoby sporo, ale najbardziej utkwił mi w pamięci ten: "dwuosobowa procesja drobnego gestu miłości" - majstersztyk.
Właśnie na TVN Style leci program "Klinika Urody", pani pokazywała, jak dobrać makijaż do skóry, która zmieniona jest podczas choroby, I kto był modelką? Chusteczka :) Jak miło było ją zobaczyć :)
"chuj wam w dupę!wam też, ten sam chuj, w dupę!chuj wam w dupę! chuj! w dupę!"kolejny pracownik służby zdrowia dołączył do listy osób, którym Niemąż oderwie łeb i nasra do szyi" "A z takim ładunkiem delikatności, ciepła, życzliwości, głębokiej mądrości i pięknej, pięknej polszczyzny nie spotkałam się jeszcze nigdy we współczesnej kulturze" "Czytałam to dziesięć razy, a znowu ryczę. . Tak bym chciała mieć to na papierze, w pięknej, twardej oprawie i móc się zaryczać do poduszki"
Post nr. 608
OdpowiedzUsuń"nie, do cholery.
tak nie może być.
nie mogę dać się złemu nastrojowi."
zgadzam się z tym, i to bardzo.
Usuńi nauczyła mnie cieszyć się małymi rzeczami, dostrzegać je.
Nie pamiętam z którego to posta, ale to cytat który mogę wytatuować sobie na czole:)
OdpowiedzUsuń..i choć wiem, że globus się nie zatrzyma, gdy upłynie termin mojej ważności, chciałabym się przydać...
Co dała mi Joasia? Wszystko. Zauważam życie i rodzine wokół, doceniam co mam i nie zamartwiam sie pierdołami. Uwielbiam wracać do bloga i porechotać z historii np z Giancarlem nt poprawnej nauki pisania słowa "Fiut" itp itd.
Nie znałam jej osobiście i z pewnościa nie dorastam jej do pięt w inteligencji i odwadze w wyrażaniu siebie- chciałabym mieć to po niej... Ja mimo że wirtualna też przechodze żałobę po niej...Ściskam.
"ŚMIECH JEST WARUNKIEM PRZETRWANIA" zapisałam jej słowa w kalendarzyku we wrześniu 2012.( i spoglądałam na nie często)
OdpowiedzUsuńDorodny kalafior ;)
OdpowiedzUsuń"dziś obchodzimy drugą rocznicę spotkania - zapoznania w kinie.
OdpowiedzUsuńHołdys napisał dwa dni temu na twarzoksiążce, że jeśli dysponowałby maszyną czasu, cofnąłby się do dnia, w którym poznał swoją żonę Gusię i chciałby przeżyć jeszcze raz wspólne życie, co do sekundy.
mam tak samo."
Ulubiony fragment bo tak samo wierze w miłość.
nie mam zadnego ulubionego cytatu bo pochlonelam blog Joanny zbyt szybko, a potem czytalam do tylu. wszystko wydaje mi sie cenne, bardzo.
OdpowiedzUsuńjednak chcialam napisac, ze to wspaniale ze blog zyje nadal. Joanna zyje nadal. W pewnym sensie. Ja tak to rozumiem, to wlasnie, to jest zycie wieczne.
"wierzę w spójność rzeczywistości. w spraw przenikanie, ludzi powiązania, w zamkniętą sumę energii wszechświata"
OdpowiedzUsuńi jeszcze...
"lubię myśleć o tym, co będę robiła na starość"
"Chwilo,trwaj."
OdpowiedzUsuńGoethe :D
UsuńTak, ta niemiecka sporsmenka była w dechę. Tylko troszkę się zastanawiałam, czy taka sytuacja miała miejsce? Bo Joanna dopuszczała (i o tym napisała) delikatne naginanie faktów. Nie wnikam, tekst przezabawny
suma ..... musi się równać ;) skaner mi padł :P reanimuję
OdpowiedzUsuńNie mam ulubionego cytatu, ale często myslę stykając się z problemami, ze zjawiskami - jakby Chustka je odebrała i opisała - na pewno pięknie - głęboko, mądrze i prosto. Brakuje mi jej odbioru świata. Tłumaczenia. Głębi. Prostoty.
OdpowiedzUsuń"...jechaliśmy i, gdy już minął ból po badaniu, było cudownie.
OdpowiedzUsuńgorące jesienne słońce grzało mi nos przez szybę auta, drzewa mieniły się tysiącem odmian zieleni, żółci i rudości, zaróżowione i poczerwieniałe bluszcze pięknie wiły się na pniach.
to była wspaniała przejażdżka."
Ten fragment posta tak bardzo zapadł mi w pamięć, że jadąc samochodem jako pasażer oglądam świat przez okno i zachwycam się. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, te kilka zdań otworzyło mi oczy. Ja nadal jestem od Chustki uzależniona i po prostu "nie ma dnia bez Chustki"
mam to samo, bardzo czesto wracam w myslach do tego posta Asi. Musiala juz byc wtedy bardzo, bardzo chora, i te slowa, te wspaniala przejazdzke, odebralam bardzo silnie. Teraz mysle o nich czestojako o podsumowaniu ludzkiego zycia, sa dla mnie memento.
UsuńMoje ulubione fragmenty są o Was. Jeden z nich:
OdpowiedzUsuń"patrzę Mu w oczy, nie wiem co powiedzieć.
myślę to samo o sobie. szkoda, że tyle na Niego czekałam.
ale widać dopiero teraz jest nasz czas.
lepiej późno niż wcale"
plawie sie w milosci. i jeszcze o mamie jednorozcu.ja tez mam taka mame.
OdpowiedzUsuńwpis 46 [profetycznie], zwłaszcza ten fragment:
OdpowiedzUsuńi tak sobie z przyjemnością pomyślałam, że:
1. inni też mają raka, tylko o tym jeszcze nie wiedzą
2. inni też umrą, tylko jeszcze sobie tego wyraźnie nie uświadomili
3. moim atutem jest to, że wiem, że prawdopodobnie w najlepszym razie mam około dwóch lat życia, więc muszę się postarać ich nie zmarnować
4. inni nie wiedzą kiedy umrą, więc nie mają szansy bawić się tak dobrze jak ja.
cóż, dotykam życia.
OdpowiedzUsuńtakie właśnie jest.
...
13 grudnia 2009 jeden taki jakiś zaczepił mnie na portalu randkowym.
na profilu zamieścił same durne zdjęcia. a opis profilu miał przemądrzały.
po dwóch tygodniach zdawkowej korespondencji (wymieniliśmy ze sobą może z pięć jednozdaniowych wiadomości) zaprosiłam Go - na przyczepkę - do kina. i tak szłam na seans z przyjaciółką.
...
i mam wasze spojrzenia w metaforycznej piździe, ćwoki.
...
Niemąż, który był wczoraj fatalnie społecznie aspołeczny, na to: nie, jestem koleżanką, niemiecką sportsmenką na sterydach, najebać ci?
...
spotkałam się jakiś czas temu z takim jednym, w którym kochałam się pół życia (zanim zaczęłam się kochać w Niemężu).
gość waży pięć ton, wyliniał, podszedł wodą, zamiast zębów ma poczerniałe pnie, do tego - zaburzenia krążenia, rozwalona trzustka, wątroba, śledziona, odkorowany mózg.
a dwadzieścia lat temu był zachwycający niczym Jim Morrison.
na powitanie wyjąkał ale się porobiło, co?
miałam ochotę zakrzyknąć no kurwa jest grubo, wyglądasz jakbyś umarł roku temu i grabarz o tobie zapomniał.
ale opamiętałam się, ugryzłam się w język, puknęłam w czoło, przeżegnałam lewą nogą.
...
sapię zła na siebie i na omleta.
- kiedyś, jak będziesz starszy, powiem Ci co myślę o takim jedzeniu - złorzeczę enigmatycznie.
- a co mi powiesz? powiesz: kurwa, ale duży naleśnik z tego omleta? - dopytuje się z zainteresowaniem Syn.
...
- tankowałam i tak się zamyśliłam, że odjechałam spod dystrybutora, wyrywając węże (od gazu i od benzyny) temu dystrybutoru
- założyłam konto bankowe - podczas uroczystego rozdziewiczania karty bankomat ją pożarł i pojawił się komunikat BANKOMAT NIECZYNNY - AWARIA; kartę mają przesłać jak naprawią bankomat
- dostałam 300 zł mandatu + 10 punktów za energiczną jazdę w terenie zabudowanym - udało się załatwić sprawę "na raka" - do czegoś się w końcu przydał; czekam na komentarze świętoszków, że to nieuczciwe :>
- pobrałam z netu maszynę do uzupełniania wniosków unijnych, ale niestety Podczas wykonywania bieżącego żądania sieci Web został wygenerowany nieobsługiwany wyjątek. Informacje dotyczące pochodzenia i lokalizacji wyjątku można zidentyfikować przy użyciu poniższego śladu stosu wyjątku - nie wiem co to znaczy - grunt, że wniosku uzupełnić się nie da
ponadto od dziś odpoczywam od firmowej poczty, bo nazwa.pl zapomniała o fakturze, więc usługa została odłączona.
...
wiem, nie wyglądam na poważnie chorą.
żeby wyglądać comme il faut powinnam chodzić w spranej pasiatej piżamie, powłócząc obandażowanymi nogami. twarz mieć powinnam oblepioną zielono lśniącym gilem i ciągnąć za sobą zakrwawiony kabel od kroplówki.
albo, przynajmniej, oblec się we włosienicę, krzywo zamotać na głowie burą szmatę, a będąc w pobliżu ludzi - przewalać żałośnie okiem, teatralnie wzdychać i jęczeć spierzchniętymi, sinymi wargami: mam raka, uhuhuhuhuuuu....
...
korci mnie, żeby zdejmować perukę przy wchodzeniu do miejsc publicznych, z jednoczesnym gromkim powitaniem, np. darz bór! czy ave satan!, albo z innym, równie durnym hasłem, np. to napad, ręce do góry!
...
[713].
...
Wchodzę codziennie, czytam od końca do początku, od początku do końca. Przeżywam na nowo i wciąż uczę się od Niej.
OdpowiedzUsuńI pomyślałam ostatnio, że ten soczysty, radosny sposób spostrzegania świata jest przecież charakterystycznym objawem ostrej fazy zakochania. „Normalnie” ludziom to przechodzi po kilku miesiącach, Jej miłość do Ciebie Piotrze przekroczyła także te granice. Trzymaj się.
Pozwoliła mi docenić moją mamę, która nie pozwoliła żeby wpływ miał na mnie mój rodzinny "Voldemort" i dała sobie radę z malutką ówczesną mną. Zakiełkowała we mnie myśl o śmierci, która wydawała się odległa i nierealna, trochę jak wypadek samochodowy - innym się zdarza, nam nie. Pokazała, niestety, że zdarza się, jest wszechobecna i nie da się uciec. Myślę o Niej i o Panu, Panie Piotrze codziennie. Patrzę w oczy mojego "Niemęża" i w duchu dziękuję Chustce, że pacnęła mnie w głowę niewidzialną ręką, zapaliła nad głową żarówkę rodem z kreskówki i krzyknęła 'ciesz się do cholery!'. I ciesze się. Mimo, że miałam okazję poznać ją tylko tutaj, to w jej imieniu ciesze się ze wszystkich drobnych chwil. Niezmiennie ciepło o Was wszystkich myślę, i chociaż czasem zastanawiam się czy nie podchodzi to pod bycie dewotą, która żyje życiem serialowych postaci - martwię się o Was, płaczę, przeżywam, tęsknię, myślę... mimo, że znam Was tylko drogą literkową :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCytatu nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńAle życie chwilą, docenianie najmniejszych radości, szukanie tego, co najlepsze tu i teraz - pamiętam. Joanna nauczyła.
Kocham.
Jestem kochana.
Doceniam to z całych sił.
Przeżyłam wiele.
Co nie zabiło to wzmocniło.
Mam szklankę przepełnioną - i nawet jeśli gromy walą w mój dom szukam w tym światła, nie ciemności.
Z większą czułością głaszczę psa. Czuję jego sierść pod dłonią - bardziej.
Jestem wdzięczna za Najbliższego - z każdym dniem bardziej.
Inaczej brzmi majowy śpiew śpiew słowika, a problemy straciły na ważności.
Bo oprócz śmierci prawie każdy problem da się jakoś rozwiązać...
I bardziej jestem przygotowana na śmierć. Pogodzona.
Zrozumiałam, że śmierć jest częścią życia.
I tylko nie chciałabym TAK cierpieć - ani też patrzeć na cierpienie najbliższych...
Zawdzięczam Joanie mnóstwo odkryć.
Jest mi bardzo bliska i często mam ją w głowie i w sercu:)
Pozdrawiam ciepło, Wieloraki:)
Tez cytatow nie pamiętam. Może tylko jeden z komentarzy ."Nie żryjcie się ".To utkwiło mi w pamięci jak Magdy " łeb do słońca " .I staram się . Z różnym skutkiem ale staram się odpuszczać sobie i innym .Staram sie bez wkurzenia słuchac poraz enty historii mojej Mam ( a wierzcie mi słuchanie o tym jaka sukienke miała na sobie 60 lat temu do łatwych nie należy ) .Słucham jednak ,bo czas ulotny jest .
Usuń"my jutro znowu na ósmą w nocy" - chyba spoza bloga, nie dalej jak dziś rano cytowałam w odpowiedzi na maksymę z czyjegoś walla "o 7 rano najgłośniej słychać syreni śpiew łóżka". na blogu za to jest "Syna odwożę w piżamie, chrzanić konwenanse".
OdpowiedzUsuń"(a na bzusku Chustecki kotecek mrucy kołysanecke rackowi: spierrrdalaj racku, spierrrrdalaj)".
"bla, bla, bla"
Zastanawiam się nad twoim pytaniem i wychodzi mi, że nie mam w głowie cytatów. Mam słowa, obrazy, wiersze które zmieniły krajobraz mojego języka. Na pierwszy rzut: rzeczona ósma w nocy, bolicoś, pudel w okularach, pytanie: "co dziś robię najlepiej na świecie?" (czy jakoś tak), krewetki w akwarium, zimowe małpki odmawiające "Brewiarz" Herberta, "Pieczęć" Julii Hartwig, "A tego roku" Grochowiaka, "Lalka" Leśmiana, rzeczone "bla bla bla" z posta 881, "znikła twarz" "nieuchronna składowa misterium". Wyłowione ad hoc: "pan profesor jest taki, że gdybym miała jeszcze jeden żołądek, nie zawahałabym się dać ponownie zoperować. i jeszcze raz, i jeszcze. i jeszcze"
"Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ida27
To Lec :)
UsuńWszystko mija nawet najdłuższa żmija:D
OdpowiedzUsuńA tak poważnie... zapytałam Joasię co jest najważniejsze? Ona odpowiedziała:najważniejsze to żyć uważnie. Tęsknię za Nią.
OdpowiedzUsuńKochanie (...)nikt tak jak ja nie umyje Ci plecków, nie nałoży pasty na szczotkę, nie poprawi rękawów koszulki.
OdpowiedzUsuńnikt tak jak ja nie okryje kołderką, nie wycałuje i nie wyprzytula przed snem.
nikt.
nikt.
nikt.
więc póki jestem, póki mogę, zrobię co zechcesz.
to nie jest strata czasu, jasne, że nie, Syneczku...
Rypło mnie to w potylicę i sprawiło, że dwa razy się zastanowię, zanim zacznę popędzać córkę, żeby się nie guzdrała.
Ostatnio w ogóle już tego nie mówię.
Zawsze mnie cos w gardle dusi jak czytam ten fragment. I glupio mi jak czesto o pierdoly krzycze na mojego synka...
UsuńZawsze mnie cos w gardle dusi jak czytam ten fragment. I glupio mi jak czesto o pierdoly krzycze na mojego synka...
UsuńOpisami relacji swoich z synem Aśka waliła mnie w potylicę mniej więcej raz na tydzień.
UsuńI żałuję, że nie może tego robić dalej, bo nadal się zacinam.
nie zapomne tekstu o tym, ze bedzie prosic przechodniow by pierdolneli ja w plecy warzachwia, ktora zamierzala nosic przy sobie na wypadek zatkania sie przewodu pokarmowego albo o tym jak Niemaz byl enerdowska plywaczka i chcial pobic ujaranych panow od choinek:P
OdpowiedzUsuńtaaaa...kupowanie choinki i niemiecka sportsmenka na sterydach!!!!!!!!!!!!!!!....posikalam sie wtedy ze smiechu...i nadal smieje sie pod nosem...
OdpowiedzUsuńmili Czytacze,
OdpowiedzUsuńtowarzyszycie mi od marca 2010. wówczas przypadkowo wykryto u mnie raka.
od tamtego czasu przeszłam cztery operacje, ponad piętnaście kursów chemii, dwadzieścia jeden seansów teleradioterapii, cztery zabiegi brachyterapii.
w efekcie guz pierwotny został wycięty, zaś przerzuty - częściowo usunięte, częściowo - powstrzymane.
choroba jednak rozwija się nadal, zajmując kolejne obszary.
operacje, chemie i naświetlania sprawiły, że nadal tu jestem, ale obiektywnie rzecz ujmując, jakość życia jest niska.
z każdym miesiącem jest gorzej. za jakiś czas będzie gorzej z każdym tygodniem, a potem - z każdym dniem.
sprawdziłam:tak ta choroba wygląda.
tak jest i już.
czyli: któregoś wieczoru posta nie napiszę.
nie będzie go też nazajutrz, ani dnia następnego.
tymczasem jestem.
i dziękuję, że co wieczór wpadacie mnie odwiedzić.
póki jestem,spędźmy pozostały nam wspólny czas w dobry sposób.
na drzewie algorytmu mojego leczenia nie ma wierzchołków końcowych.
przeważają zamknięte i wykluczające się możliwości.
chciałoby się powiedzieć - jesień jest, co się więc dziwić - liści nie ma.
ale nie żywię do nikogo żalu ni pretensji.
wybierałam sama, wybierałam najlepiej jak umiałam.
mimo braku znajomości zasad, mimo świadomości czekającej mnie przegranej, dokonywałam, dokonuję, wyborów najlepiej jak potrafię. a przynajmniej - staram się.
wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby nie całkowite oddanie i zaufanie Niemęża i Babci B.
dzięki Nim czas choroby stanowi najwspanialsze chwile mojego życia.
pławię się w miłości.
powtórzę więc raz jeszcze: chwilo, trwaj.
Joanna pokazała mi jak można starać korzystać w pełni z życia,pomimo ciężkiej choroby,pomimo rokowań choroby jakie wciąż słyszała,pokazała mi jak można zdobywać się na śmiech,żarty,radość,jak cieszyć się wieloma rzeczami kiedy nie wiadomo czy nadejdzie "jutro ",jak żyć w miarę normalnie ze świadomością że nie będzie dobrego zakończenia tej historii .Mogę się od Niej uczyć bo „jutro” mogę być w takiej samej sytuacji jak Ona pewnego dnia się znalazła .I choćby za to jedno bardzo wysoko Ją cenię i jest dla mnie wspaniałą osobą że zdobyła się mimo ciężkiej choroby na prowadzenie tak cennego bloga.
zbiegiem okoliczności przeczytałam ostatnio na kilku blogach posty, które mnie zmierziły.
OdpowiedzUsuńprymitywne posty i komentarze, które charchnęły dulszczyzną i demagogiczną retoryką.
fuj.
nie lubię demokracji, nawet w internecie.
***
cenię rzeczy proste.
ludowe mądrości. i sztukę, wzornictwo użytkowe, architekturę, ubrania. naturalne surowce. nieskomplikowaną kuchnię, jednogarnkowe potrawy. wiejską przyrodę - maki, chabry, floksy, malwy, niezapominajki. kolory pierwsze. jasne sytuacje, klarowne przekazy, zwięzłe wypowiedzi.
minimum formy, maksimum treści.
***
jeśli czegoś nie wiem - przyznaję się. sprawdzam, szukam informacji.
jeśli potrzebuję pomocy, proszę o nią.
jeśli coś źle zrobię, pomylę się - przepraszam.
jeśli mam ochotę być sama - chowam się, izoluję.
nie obarczam innych swoimi problemami.
nie "wiszę" emocjonalnie na nikim.
nie manipuluję.
jeśli przedszkolanka bije Syna, piszę pismo do pani dyrektor, straszę kuratorium. do skutku.
jeśli Syn kłamie, świadomie robi źle, karzę Go. nie udaję, że nie widzę.
gdy chcę, żeby Niemąż złożył mi życzenia urodzinowe, informuję Go w przededniu o nadchodzącym święcie.
chcę otrzymać jednoznaczną odpowiedź - formułuję zamknięte pytanie.
przede wszystkim - szukam rozwiązań w sobie.
nie marudzę, nie jęczę. działam.
było to tak:
gdy byłam dziewczynką, Babcia B. powiedziała mi, że jako dorosła powinnam być samodzielna, samorządna, samofinansująca się. słowem - przekazała wzorzec.
TAK, TAK, TAK!!!
"cenię jasne sytuacje
OdpowiedzUsuńproste emocje
szczerość,
nie ma czasu na podchody, pantomimę
daję wszystko - biorę wszystko"
oraz
"żyj uważnie"
nie pamiętam cytatów, a jakbym pamiętała to bym musiała wszystkie posty spisać, bo w każdym coś niezwykłego było. Nie wiedziałam, że tak może mi Jej brakować. Nie znałam jej przecież, tylko z postow. Nie zdążylysmy porozmawiać że sobą przez szklane ekrany. Dziękuje Piotrze za dodany dziś cytat Joanny. Był mi potrzebny i będzie nadal
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
J.
ostatnie kilka lat biegłam dokądś na niebotycznych szpilkach w wąskiej spódniczce i jedwabnej bluzeczce, z laptopem pod pachą.
OdpowiedzUsuńnie pamiętam tylko dokąd.
ani po co.
16 lipca 2010
dobrze sie komponuje z moim obecnym stanem (chora - ale muuusze jutro isc przeciez do pracy bo zakonczenie roku finansowego i taki bardzo wazny raport, wiesz...). I z tym, co powiedzial on na to: ale wiesz, to naprawde nie jest wazne, juz niedlugo nie bedziesz pamietala ze mialas taki bezsensowny problem...
Racja, racja...
Jest pewien kłopot z wyborem szczególnych cytatów z bloga Asi,które są cudne i cenne ponieważ jest ich ogromna ilość a wiele z nich nabiera innego,ważnego wymiaru przez kontekst sytuacyjny i osobowość Joanny.Blog Asi to perełka.To spójna całość łącząca w sobie właściwości pamiętnika wyjątkowo ciekawej osoby,poradnika dobrego i uważnego życia,uczty intelektualnej i kawałka dobrej literatury.Odnośniki do ważnych dla Asi piosenek,cytaty tekstów innych autorów uzupełniają i ubogacają Jej przekaz.
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję,że niebawem będzie można kupić Asiowego bloga w formie książki (i CD załącznikami),którą będzie można zawsze mieć przy sobie.
Jak wyżej i wiele, wiele innych cytatów przychodzi mi na myśl. Joanna - chustka była niezwykle kreatywna i w zdrowiu i w chorobie...
OdpowiedzUsuń"A tymczasem z okazji Wigilii zycze Wam zdrowia i milosci bo nic wiecej w zyciu sie nie liczy"
OdpowiedzUsuńTo ja tak losowo wybrany:
OdpowiedzUsuń"badanie przebiegło w atmosferze klinicznej uprzejmości, zabarwionej małoobrazkową empatią.
do czasu.
aż jebnęło coś w maszynie"
na każdej stronie można znaleźć coś co rozśmiesza, coś co wzrusza i coś co skłania do przemyśleń...
Dzięki Joanno...
i dzięki Piotrze za kontynuację!
"obiecuję, że jak przejdę na drugą stronę, to będę na Was czekać.
OdpowiedzUsuńprzytrzymam Wam drzwi. podam kapcie. oprowadzę po obiekcie. pokażę gdzie jest kuchnia, gdzie ubikacja, gdzie są sypialnie.
i choć nie wierzę w Boga w kościele, w eucharystii, w księdzu, to mam wiarę, że Tam coś jest.
coś bez wątpienia dobrego.
jak powiedział Niemąż: tyle religii nie może się mylić."
------------
Czyli co, proszę Państwa;będzie dobrze!
O wlasnie:) I jeszcze: zyj uwaznie i moje ulubione teraz powiedzonko "kurwunia":)
UsuńMi podoba się w tym cytacie, że obiecała, że będzie tam będzie na nas czekała.
UsuńPost nr. 606
OdpowiedzUsuń"przyjmuję wszystko, co otrzymuję.
i uważnie się przyglądam.
i cieszę się, że jest."
nie mam ulubionego cytatu mam ulubionego bloga on jest moim drogowskazem w życiu nauczył mnie jak zyc i nawet krople deszczu które teraz pukaja kojarzą mi się z joanna bo pewnie tez by ją zachwyciły.Najgorsze jest to że człowiek jest takie stworzenie że gdyby nie choroba takich rzeczy by nie zauważył.Każdego z nas niszczy niestety pęd zycia.Dlatego joanna zwolniła moje zycie i widzę więcej.W tym wszystkim jedno jest tylko pocieszające jej choroba miała jakis ,,sens" i my wszyscy z tego korzystamy.
OdpowiedzUsuńJa to bym bardzo chciała żeby blog Joanny został wydany w formie książki a zyski były przekazywane chociaż w jakiejś części na konto fundacji.
Byłabym pierwszą klientka na otwarciu księgarni może warto o tym pomyśleć!!!!!!!
post nr.618
Usuń"wszystkim
wpłacającym
bardzo serdecznie
dziękuję
za pomoc."
;)
Obiecuję, że jeśli blog zostanie wydany, to Fundacja Chustka będzie czerpała z tego zyski. Nie można inaczej.
OdpowiedzUsuńNiech zostanie wydany!
UsuńAlbowiem jest tego wart:)
Milionowych zysków, Piotrze - na pohybel bólowi!
Blog jest pełen wartych zapamiętania myśli, także jak najbardziej popieram pomysł z książką. Może nawet kiedyś ktoś zdolny zrobi film fabularny..? a w temacie, bardzo mi się podobało, jak Joanna pisała o Tobie Piotrze, że jesteś "Człowiekiem Wielkiego Formatu" i że chciałaby, żeby Jaś wyrósł na równie udanego faceta. Utkwił mi w pamięci również ten wpis:
OdpowiedzUsuńchcę w te wakacje spłynąć Krutynią.
chcę powiedzieć tak Niemężowi.
chcę napić się drinka, gdy mój Syn skończy studia.
chcę wtulić się w ciałka wnucząt i sprawdzić, czy będą tak cudownie pachnieć jak Pulpet, gdy był maleństwem.
pierdolę.
zostaję.
nie umieram.
Blog Joanny jest cudowny i jedyny w swoim rodzaju - taka byla tez dla mnie i chyba dla wielu innych - Joanna... I wiedzialam i czulam to jeszcze gdy mogla pisac bloga. Trudno rowniez jest mi cytowac cokolwiek bo wiele wpisow i okreslec jest fajnych a wiele zdan to czyste aforyzmy i madre mysli...
UsuńTak jak inni od Joanny nauczylam sie zyc tu i teraz... cenic kazda chwile i moich najblizszych.
Z jej powiedzen bardzo lubie "co ja pacze!" :))
Piotrze pozdrawiam bardzo cieplo, rowniez usciski dla Jasia, jesli to mozliwe...
Piotrze, czy możesz napisać jak czuje się Jaś?Codziennie myślę o nim, jak on daje radę po stracie Mamy, jak poradził sobie w nowym, całkiem nowym życiu bez niej.Czy jest możliwe dowiedzieć się cokolwiek, co uspokoi?
OdpowiedzUsuńA w ogóle jest brane take cos pod uwagę jak wydanie bloga w formie książki ?
OdpowiedzUsuńWłaśnie czy jest możliwość otrzymania informacji jak tam Jaś?
Ja ciągle mam nadzieję, że kiedyś Niemąż to wyda. Nie wiem tylko co na to Aśka.
UsuńTak bym chciała...
ten blog ma tak wiele celnych, zabawnych, też smutnych wszelkich wartych zapamiętania zdań, że jak tu wybrać....
OdpowiedzUsuńa ja pamiętam coś takiego ....
nie mam siły pisać, mam potężną zniżkę, dziś od popołudnia znowu boli mnie bolicoś.
ale że okoliczności są świąteczne, więc życzę Wam, czego tylko zechcecie.
to cała Chustka
"cóż dotykam życia takie właśnie jest.."
OdpowiedzUsuń"jeśli czegoś nie wiem - przyznaję się. sprawdzam, szukam informacji.
jeśli potrzebuję pomocy, proszę o nią.
jeśli coś źle zrobię, pomylę się - przepraszam.
jeśli mam ochotę być sama - chowam się, izoluję.
nie obarczam innych swoimi problemami.
nie "wiszę" emocjonalnie na nikim.
nie manipuluję".
Read more: http://chustka.blogspot.com/2011/02/307-prosto.html#ixzz2JSYzXyzr
Fajnie byłoby przeczytać bloga w formie książki... Również o tym myślałam.... Czy to jest realne...? Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńprzyglądam się rodzinie, którą staliśmy się wraz z Synem i Nie mężem.
OdpowiedzUsuńdo tej pory nie widziałam nas wyraźnie, za bardzo byłam skupiona na podstawowym funkcjonowaniu, na bólu, na uciążliwych dolegliwościach, na lęku, na strachu.
zaskakuje mnie to, co widzę.
tworzymy rodzinę.
po raz pierwszy w życiu zbudowałam normalną rodzinę.
po wielu poszukiwaniach trafiłam na Nie męża, zjedliśmy beczkę soli i oto proszę, są efekty.
Syn zwraca się do nas per kochani rodzice.
stworzyliśmy w Jego głowie homogeniczny obraz nas, jednogłośnego tworu, który wspólnie wychowuje.
od kilku miesięcy na Jego rysunkach występujemy w trójkę: On, po środku wujeczek, obok mama. w otoczeniu serduszek i kwiatków.
Read more: http://chustka.blogspot.com/2011/02/308-oglad.html#ixzz2JSbz1x00
:D
UsuńNa mnie cholerne wrażenie zrobił może nie cytat,a wpis[912]-bo tak musi być w świetle obowiązującego prawa.To było jak uderzenie głazu ze stu metrowej wysokości.Wyobraziłam sobie siebie po śmierci Mamy i Ojca zajmującego się mną" w świetle obowiązującego prawa".Nie uwłaczając ojcom.Byłam szczęśliwa,że mogłam zostać z Babcią.A cytat?-NIE ŻRYJCIE SIĘ! No i-Nakarmcie rybki;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"....kto cię synku przytuli, kto zagrzeje piżamkę na kaloryferze..."
OdpowiedzUsuńtyle (aż tyle albo tylko tyle),
płacze za każdym razem gdy to czytam,
też mam synka i też grzeje mu piżamkę na kaloryferze,
to zdanie daje mi siłę do walki z moją chorobą......
Jak to czytałam, to serce mi pękało.
Usuń"...
OdpowiedzUsuń- mamusiu, gdy już umrzesz, będę cię odwiedzał na cmentarzu i będę cię nadal kochał.
- ja też będę Cię zawsze kochać. i będę z Tobą wszędzie, wystarczy, że spojrzysz w niebo - ja tam będę. będę nad Tobą czuwała i Cię chroniła.
- a w deszczu będziesz?
- jasne! będę, przecież wiesz jak lubię, gdy pada.
- to będę wychodził z wiaderkiem na dwór, będę nabierał deszcz i zanosił go do swojego domu.
..."
...
Iwa:* Podałąś piekny cytat
UsuńCzytałam to dziesięć razy, a znowu ryczę. W pracy jestem, nie wolno mi ryczeć do monitora. W domu mi nie wolno, bo dziecko nie rozumie co się dzieje, a i ja chcę być wtedy z nim, bardziej.
UsuńTak bym chciała mieć to na papierze, w pięknej, twardej oprawie i móc się zaryczać do poduszki.
Nie mam jednego ulubionego cytatu, jest ich wiele. Bo dla mnie cały blog Joanny jest jak dobra książka, którą po przeczytaniu w całości, jednym tchem, odkłada się na półkę, ale tylko na chwilkę, dla refleksji, dla zrozumienia życia i śmierci, a zaraz potem do niej powraca…. Jestem chora na raka i mam synka dokładnie w wieku Jasia. Często powracam tutaj, gdy tylko potrzebuję siły aby nadal żyć...
OdpowiedzUsuńtymczasem Vileda przygotowuje okolicznościową przemowę.
OdpowiedzUsuńskupiona, formułuje myśli, waży słowa, składa zdania w akapity.
mierzy pauzy.
przelicza przecinki i kropki.
otwiera pysk.
będzie gadać.
powie, co sądzi.
i chuj, znowu tylko rozpaczliwe maaaaaaaaaa! maaaa!
nic straszniejszego od bezradności.
mam tak samo.
***
a potem, jeśli jestem w stanie słuchać, snuje wymyślone historie.
przytulam się do Niego, wącham i gładzę Go, słucham bicia serca, przyglądam się mimice, gestom.
wyczuwam tuż pod powierzchnią jędrnej, lekko spoconej skóry krążące pytania, zdumienia, olśnienia.
Jego ciało tętni życiem, radością, ciekawością.
***
lubię dotykać życia.
mam tak odkąd pamiętam.
zatrzymuje mnie tu i teraz.
odczuwam to, co jest, takim jakie jest.
z tą różnicą, że kiedyś nie uginałam karku.
i teraz mam trochę więcej cierpliwości.
zgadzam się, akceptuję.
po prostu tak ma być.
przyjmuję wszystko, co otrzymuję.
i uważnie się przyglądam.
i cieszę się, że jest.
tego samego uczę Syna.
i lubię patrzeć, gdy zatrzymuje Go codzienność w swojej niezwykłości.
szadź na łące, kot w oknie, kształt chmury, smak kanapki.
żyjemy.
ale to fajne.
***
'[...] od czasu urlopu wychowawczego nie prowadziłam takiego życia.
OdpowiedzUsuńostatnie kilka lat biegłam dokądś na niebotycznych szpilkach w wąskiej spódniczce i jedwabnej bluzeczce, z laptopem pod pachą.
nie pamiętam tylko dokąd.
ani po co.'
post [101]. sami.
dał mi wiele do myślenia
Biega się po kasę.
OdpowiedzUsuńnie. biega się z różnych powodów.
UsuńPiękny blog. Wchodzę tutaj codziennie przeczytać losowy fragment.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńa jeśli umieram, to co będzie dalej.
będę was odwiedzać, może straszyć, może drżeć listkami bzów w bezwietrzną pogodę.
będę wróbelkiem na parapecie, może kamykiem w bucie, może chmurą w kształcie dinozaura.
Mam nadzieję, że Was odwiedza:)
Monika
Miałam szczęście, ostatniej nocy Joanna mi się przyśniła. Było wesoło :)
OdpowiedzUsuńWeszłam więc na Jej wpis z 31 stycznia 2012, a tam takie cudeńka:
Henryk Ferdynand Kaden powiedział: Umieć się cieszyć jest trudniej niż umieć cierpieć.
oraz: Wesołość to chwilowe zwycięstwo człowieka nad śmiercią.
więc cieszmy się chwilą, zaczarujmy czas.
znacie może jakieś nowe dowcipy?
a może przyśniło, przydarzyło się Wam coś zabawnego?
mnie zeszłej nocy śniło się, że handlowałam kradzionymi motocyklami!
a było to tak:
gdy dotarłam na giełdę motocyklową do Radomia*, okazało się, że na przyczepce, na której przewoziłam zielony ścigacz, niczego nie ma: ktoś ukradł mi motór, który ja komuś innemu ukradłam.
* nic nie wiem o istnieniu giełdy motorowej w Radomiu.
Trafiła w dziesiątkę!
Dziękuję, Joanno.
"Żyć uważnie. To jest sedno."
OdpowiedzUsuńDopiero, co poznałam. Zupełnie przypadkiem. Czytałam bloga Joasi od rana do nocy, każdego dnia. Bałam się ostatnich postów. Wiedziałam przecież .
OdpowiedzUsuńTo uczucie, kosmiczna bliskość, totalnie naturalna. Nigdy Cię nie poznałam babo, a jesteś mi bliższa niż najlepsza przyjaciółka. Pokochałam Cię, Ciebie CAŁĄ, kluch wprawdzie skleja mi gardło, ale staram się oswoić to uczucie.........Szczerze mówiąc, jestem rozpier...lona. Myślałam,że więcej rozumiem. Moja babcia, parę tygodni przed śmiercią - nikomu nie powiedziała,że ma raka jelita grubego, chociaż wiedziała przecież - to było dawno, 23 lata temu, próbowała się ze mną pożegnać, nie umiała. zniknęła, nagle, przecinając mnie na pół. Do tej pory boli. Piękna, cudowna kobieta. Dziadek udusił się z bólu. Rak jelita, żołądka... badałam się, chyba jestem zdrowa. Mam synka w wieku Jasia, gdy czytałam bloga, stałam się Joasiu Tobą. Nie, nie przerażało mnie to, nie przejęłam raka. Stałam się Tobą, Twoim fokusem na źdźbło trawy, przymkniętymi powiekami w ciepełku słonka, jedwabiem sierści mruczącego kota, Twoim Synkiem w Twoim sercu. Ty w moim. Jesteś we mnie. Całym swym silnokruchym człowieczeństwem i bajecznie kolorowym proszkiem świeżo zdmuchniętej przez wiatr , misternej mandali. Z intencją o Wszech panującą Miłość...dziękuje Ci.
Piotrze, martwię się o Jasia. ukochaj Go, utul. Całuj w zamknięte oczka. Nie rozumiem, czemu nie został z Tobą....Podziwiam sprawę Fundacji. Życzę Ci spokoju, harmonii, żebyś był obsypany przez życie pięknem i prawdą. Ilona
12.03.2012
OdpowiedzUsuńodbieram Go ze szkoły.
idziemy do szatni.
trwa przerwa.
harmider, ruch, duszny zapach stołówki i tysiąca kapci.
przyłapuję się na tym, że podaję dłoń Synowi, ale dyskretnie.
nie wiem, czy to już nie obciach iść ze starą za rękę.
nie, nie wstydzi się.
podaje i mocno mnie trzyma.
idziemy.
dwuosobowa procesja drobnego gestu miłości.
Read more: http://chustka.blogspot.com/2012/03/693.html#ixzz2Je0ZASx1
gdy ide z synem / synami za reke mysle o procesji milosci :)
mnóstwo ich, mnóstwo :)! podczas czytania notek (po raz pierwszy, drugi, ...) miałam otwarty notatnik i zapisywałam słowa kolejne i kolejne...
OdpowiedzUsuńm.in. [606].
lubię dotykać życia.
mam tak odkąd pamiętam.
zatrzymuje mnie tu i teraz.
odczuwam to, co jest, takim jakie jest.
z tą różnicą, że kiedyś nie uginałam karku.
i teraz mam trochę więcej cierpliwości.
zgadzam się, akceptuję.
po prostu tak ma być.
przyjmuję wszystko, co otrzymuję.
i uważnie się przyglądam.
i cieszę się, że jest.
tego samego uczę Syna.
i lubię patrzeć, gdy zatrzymuje Go codzienność w swojej niezwykłości.
szadź na łące, kot w oknie, kształt chmury, smak kanapki.
żyjemy.
ale to fajne.
wiele z powyższych cytatów obudziło wspomnienia.
OdpowiedzUsuńAle prócz mądrości zostały też zwyczajności.
Uwielbiałam jak na Biedronkę, mówiła Biedra. Raz napisała o ananasach z Biedry - słodkich jak nie wiem co - a ja zaraz poleciałam je kupić.
I czułam jak bym z nią jadła te pyszne owoce.
Bardzo, bardzo mi jej brak.
A moge cytat z egze-gezy??
OdpowiedzUsuń"kciukaski - chujaski, głupie wierszyki, jeszcze głupsze życzenia wyzdrowienia.
wszystko miałkie.
prawie każdy coś próbuje powiedzieć. większość - choć z dobrej woli - niepotrzebnie.
nie ma właściwych słów.
inni - uporczywie milczą, zamienieni w słup soli, speszeni sytuacją.
ale to nie o słowa chodzi.
potrzebuję bliskości.
więc znowu żujemy sushi, w naszej restauracji, przy naszym stoliku.
wyrwałyśmy chwilę dla siebie.
międzywojewódzkie spotkanie metafizyczne.
rozmawiamy.
chłonę Twoją obecność, uśmiech, gesty, nową fryzurę.
jesteśmy, razem.
wcale nie musisz mnie rozumieć - wystarczy, że jesteś."
Właśnie ten o międzywojewódzkim spotkaniu metafizycznym )<3
Usuńdlaczego pieniądze są wyżej niż ludzie? chorujący ludzie...
OdpowiedzUsuńosoby, które tak blisko się z nimi zetknęły powinny wiedzieć jak się zachować... a jak NIE!
niezły pomysł na biznes...
Czytam czesto blog chustki. nigdy nie zostawiłam jeszcze komentarza
OdpowiedzUsuńPOST 3: "przez ostatnie dwa dni, zalewając się łzami rozpaczy, zamknęłam kilkukrotnie swoje życie. niestety, bez sensownej puenty. w związku z tym postanowiłam, że nie mogę jeszcze odejść.
chcę w te wakacje spłynąć Krutynią.
chcę powiedzieć tak Niemężowi.
chcę napić się drinka, gdy mój Syn skończy studia.
chcę wtulić się w ciałka wnucząt i sprawdzić, czy będą tak cudownie pachnieć jak Pulpet, gdy był maleństwem.
pierdolę.
zostaję.
nie umieram."
dużo jej słów pisanych zostało w mojej głowie. ten post jest kropelka tego co zapamiętałam. Zrobiło to na mnie wrażenie. na +
"dwuosobowa procesja drobnego gestu miłości..." majstersztyk
OdpowiedzUsuń"nie dowierzam,[w Boga] a to nie to samo co nie wierzyć.
OdpowiedzUsuńjednak"
"– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
OdpowiedzUsuń– Nic wielkiego. – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika."
Pojawiło się w którymś poście, nie pamiętam którym ... Czytałam wtedy bloga po kryjomu, w pracy ... bo nie mogłam się oderwać ... I wtedy bardzo trudno mi było zapanować nad łzami. Tak samo jak Joanna "mówi" do Jaśka, że nikt jak ona się nim nie zajmie i spędzanie z nim każdej chwili to nie jest strata czasu ...
Trafiłam na bloga już po śmierci Joanny, czytałam niemal jednym tchem ... Bo można tu znaleźć ogromną ilość wartościowych treści. Często mnie też rozbawiała swoimi spostrzeżeniami i sytuacjami z życia wziętymi. To dzięki niej jestem dziś bardziej cierpliwa, doceniam co mam, cieszę się każdą chwilą.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJoanna zabijała mnie każdego dnia. Z zaskoczenia. Przekąsem, poczuciem humoru, dystansem.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz zabiła mnie wstępem:
"w piątek 9 i sobotę 10 kwietnia pokazałam swój spód czterem ginekologom w dwóch szpitalach. pobrano mi raz krew.
zrobiono dwa przezpochwowe usg, które łącznie na dziewięciu zdjęciach uwieczniły moje (jak się okazuje), bogate wnętrze.
mam 34 lata.
ważę 56 kg przy wzroście 171 cm.
urodziłam pięć lat temu przez cięcie cesarskie chłopczyka.
od kilkudziesięciu godzin mam raka. "
Potem nie było gorzej:
"blog odnotowuje znaczną popularność, mając średnią dzienną ilość odsłon ponad 350.
rozumiem, że wchodzicie na stronę sprawdzić, czy żyję."
"a jutro poprowadzę ostatnie szkolenie przed operacją.
na dobry początek końca teścik im zrobię z ogólnej wiedzy, niech się trochę postresują, a co. lubię patrzeć na ten popłoch, to mnie odpręża."
"i tak, zgodnie z daną mi obietnicą, kolejny pracownik służby zdrowia dołączył do listy osób, którym Niemąż oderwie łeb i nasra do szyi. "
Miała kobieta charakterek, oj miała.
Charakterek miała, ale akurat w tym wypadku słusznie:
Usuń"od trzech dni mam możliwość sprawdzania, jak niezwykle interesujące jest dla innych oglądanie mnie w mało kobiecej fryzurze.
pozdrawiam więc wycieczki, które zwiedzały zamek w Reszlu: chuj wam w dupę!
pozdrawiam również spacerujących po Mikołajkach: wam też, ten sam chuj, w dupę!
pozdrawiam ponadto stolicę, warszawski kołowy ruch drogowy oraz pewną pocztę przy ul. Grochowskiej: chuj wam w dupę! chuj! w dupę!
i nie, nie chodzi mi o to, że ludzi się przyglądają. to, ewentualnie, staram się zrozumieć.
chodzi mi o komentarze, chichoty, o wskazywanie palcem, trącanie się łokciami, o rozmowy, które zamierają w pół słowa, gdy przechodzę obok.
nie wstydzę się ludzi.
nie wstydzę się choroby.
wstyd mi przed moim Synem, bo Go oszukałam.
ludzie, en masse nie są fajni."
oprócz wielu wielu wielu słów które zostały we mnie bardzo, mocno dotknęły mnie i sprawiły że widzę inaczej, odruchowo gdy przeczytałam pytanie : "pierdolę zostaję nie umieram" przepraszam ale czytając wspominając mam oczy w mokrym miejscu... chociaz nie znałam Jej, a i na blog trafiłam jakoś w lecie 2012r. czytałam w pracy niezważając na kontrole które podówczas mnie nachodziły...
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga przypadkiem. Zaczęłam go czytać i już nie mogłam się oderwać. I tak wracam tutaj codziennie, od miesiąca. Joanna bardzo dużo zmieniła w moim życiu jeśli chodzi o odwagę w wyrażaniu samej siebie. Mam podobne jak ona spojrzenie na świat: doceniam rzeczy małe i proste, cieszę się chwilą, podziwiam przyrodę, lubię deszcz. Ale ona tak lekko i jednocześnie tak dosadnie potrafiła ten świat opisywać. A z takim ładunkiem delikatności, ciepła, życzliwości, głębokiej mądrości i pięknej, pięknej polszczyzny nie spotkałam się jeszcze nigdy we współczesnej kulturze - nie chcę, żeby to zabrzmiało patetycznie. Miała prawdziwy talent pisarski i talent dostrzegania i nazywania spraw najważniejszych. I ta jej niezwykła siła - w tak kruchej postaci. Ta szczerość, żywiołowość reakcji, czystość spojrzenia - niezmiennie podziwiam i choć jej nie znałam osobiście - stała się jakąś częścią mojego życia. Bardzo ważną częścią.
OdpowiedzUsuńCytatów byłoby sporo, ale najbardziej utkwił mi w pamięci ten: "dwuosobowa procesja drobnego gestu miłości" - majstersztyk.
Proszę pozdrowić Jasia, o nim też myślę.
Właśnie na TVN Style leci program "Klinika Urody", pani pokazywała, jak dobrać makijaż do skóry, która zmieniona jest podczas choroby, I kto był modelką? Chusteczka :) Jak miło było ją zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńA może nadejdą czasy, kiedy ludzie z równym zapałem jak cytują Joannę, będą cytować Biblię?
OdpowiedzUsuń"chuj wam w dupę!wam też, ten sam chuj, w dupę!chuj wam w dupę! chuj! w dupę!"kolejny pracownik służby zdrowia dołączył do listy osób, którym Niemąż oderwie łeb i nasra do szyi"
OdpowiedzUsuń"A z takim ładunkiem delikatności, ciepła, życzliwości, głębokiej mądrości i pięknej, pięknej polszczyzny nie spotkałam się jeszcze nigdy we współczesnej kulturze"
"Czytałam to dziesięć razy, a znowu ryczę. . Tak bym chciała mieć to na papierze, w pięknej, twardej oprawie i móc się zaryczać do poduszki"
czy wy też nadal karmicie rybki? jakoś nie mogę przestać.. :(
OdpowiedzUsuń