wtorek, 6 lipca 2010

[91]. badanie krwi.

bladym świtem nawiedziłam szpital celem utoczenia krwi.
kolejka po horyzont, każdy ze zbolałą miną, bo na czczo.

jestem ostatnia. kolejka się nie przesuwa, nic a nic.
po dwudziestu minutach wychodzi z sali zabiegowej pielęgniarka i mówi: przepraszam państwa, że to tyle trwa, ale mamy na pobraniu krwi problematycznego pacjenta.
po kolejnych dwudziestu minutach wychodzi z gabinetu pan, tak może koło sześćdziesiątki.
totalnie przestraszony i zapłakany.

4 komentarze:

  1. nie ma sie z czego smiac; to nie bylam ja???

    ogolnie dosc odporna na wszelkie bole zwiazane ze strzykawkami, wysiadalam w klinice, w ktorej dostawalam chemie. Dziewuszki nie byly przyzwyczajone do "bialych" zyl i po wkłuciu lowily pod skora moja zyle. Patrzac na ich poczynania dwa razy odjechalam...

    tak wiec... nie ma sie z czego smiac

    OdpowiedzUsuń
  2. biedny. niestety doskonale go rozumiem. (rozumiałam).

    Nie mniej jednak stanie w takiej kolejce to dramat... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. i tam, od razu problematyczny.... daleko posunięta nadinterpretacja -
    prawdziwy facet i tyle;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tam z nim robiły one...ale fakt...prawdziwy mężczyzna on jest...

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga