nowa rurka, jak to fachowo ujęła Babcia B. - z powodu zmienionych warunków anatomicznych - stwarza problemy.
otóż połknięcie choćby maleńkiego kęsa czegokolwiek (jabłka/mięsa/bułki) bez polania przed-w trakcie-po dużą ilością picia skutkuje makabrycznie bolesnym zatkaniem się.
gdy rurka się klopsuje, wyję z bólu łapiąc rozpaczliwie powietrze i toczę pianę z pyska, kręcę młynka rękami, zwijam się w kłębek oraz rzucam kurwami.
remedium stanowi intensywne klepanie po plecach, tak aby odblokować rurkę.
mam już odbite plecy od walenia.
***
wczoraj zatkałam się kawałeczkiem jabłka.
popicie go nie pomogło.
ani popicie picia większą ilością picia.
byłam sama w domu, nie było nikogo do kogo mogłabym dopełznąć błagając o ratunek.
postanowiłam uratować się sama.
nieoceniona okazała się być wielka warząchew, której zwyczajowo używam do mieszania bigosu.
kilka ciosów w plecy drewnianą łychą odblokowało rurkę.
w związku z powyższym rozpatruję możliwość noszenia w torebce utensyliów kuchennych, którymi w razie potrzeby mogłabym się na ulicy pierdolnąć w plecy - bo przecież nie będę zaczepiać przechodniów charcząc prośbę czy mógłby mnie pan postukać po plecach, ponieważ nie mam żołądka.
ożeszcholera!
OdpowiedzUsuńŻartownisia.
OdpowiedzUsuńJa wiem że to nie jest śmieszne ale Joasiu - popłakałam się ze śmiechu. Uwielbiam Cię za to jak potrafisz opisać naprawdę poważne sprawy. Mamy takie samo poczucie humoru! Kocham doktora ale Ciebie bardziej :).
OdpowiedzUsuńPS Ja Cię proszę - Ty pisz książki - niekoniecznie o skorupiaku, o czymkolwiek - będę Twoją fanką :).
Joanno, jestes cudowna!
OdpowiedzUsuńNo widac po czrnym humorze, ze jestes 'z powrotem u siebie'.
Siedze na kanapie i rycze ze smiechu a moj chop sie zatanawia czy aby na pewno jestem ta osoba, z ktora wzial slub! Potrafisz zmieniac ludzi;)
hmmm ja mam żołądek(no chyba, że o czymś nie wiem) i mam to samo, ból jak cholera i nie wiem od czego.
OdpowiedzUsuńno może żuj dłużej co by się ślinianki naoliwiły zanim łykniesz.
nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię na żywo w akcji łyżka :D
arr
Asiu, Ty nie pisz książek, Ty tylko wydaj to, co już napisałaś a ludzie będą płakać - ze śmiechu, ze wzruszenia :) Jestem na szkoleniu i czytam Twój wpis na głos koleżankom - wyją :) I obiecujemy, jak zobaczymy na ulicy, że ktoś wyciąga warząchiew, od razu klupniemy w plecy, nie pytając nawet, jak tam z żołądkiem. Ania
OdpowiedzUsuńdawno temu po co wytworniejszych domach widywałam takie coś - z jednej strony łyżka do butów , z drugiej czyjaś ( ?!) noga służąca pośmiertnie do drapania po plecach ...
OdpowiedzUsuńUbostwiam Cię!!!! Ściskam Ciebie mocno i życzę jak najrzadszego walenia po plecach. Tak jak mówią przedmówczynie:pisz, pisz pisz, a ja już się zapisuję w kolejce.POzdrawiam,Magda
OdpowiedzUsuńKurczę !Kobieto ! Jesteś nieziemska ! Podziwiam Cię jak nikogo na tym świecie ! W razie kłopotów..ja pierdolnąć w plecy Cię mogę !A co mi tam !Pozdrawiam Cię serdecznie...magda
OdpowiedzUsuńBigos gotuję, pożycz łyżki :P
OdpowiedzUsuńSuper piszesz i to abstrakcyjne poczucie humoru, popłakałam się ze śmiechu. Polecam owczarka, miałam, cudne psy, ale troche upierdliwe, ciągle szczekają i budzą całą okolicę, chyba ,że masz niski poziom wkur.. i cierpliwych ludzi za płotem :-)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNie znamy się jeszcze, ale wysłałam Ci maila na priv, mam nadzieję, że niczego nie pochrzaniłam i dojdzie
Kasia
Ja tez sie usmialam, zwlaszcza z wizji pytania przechodniow ;)
OdpowiedzUsuńDopoki mozesz o raku pisac, jak piszesz, jest dobrze :)
Marta
"wariatko jedna" zaksztusiłam się kawą w pracy przez Ciebie...wizualizacja mi się włączyła. Jak zobaczę na ulicy laskę okładającą się warząchą po plerach będę już wiedziała kto to....
OdpowiedzUsuńDuzo zdrowia kochana imienniczko siejesz radość w te bure ponure dni